*Następnego dnia*
Obudziłam się po 10. Spojrzałam na miejsce obok. Louis już nie
było. Wstałam z łóżka. Uczesałam się, pomalowałam i ubrałam. Wyszłam z pokoju i
zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było.
Weszłam do kuchni. Zobaczyłam Louisa
rozmawiającego ze swoim ojczymem. Ich wzrok padł na moja osobę. Lou się
uśmiechnął. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Louis był oparty o
blat kuchenny, a Mark siedział na krześle. Przytuliłam się do chłopaka.
- Jesteś głodna?- zapytał Louis.
- Nie.- odpowiedziałam krótko. Louis znowu zaczął rozmowę z
ojczymem. Wyszłam z kuchni i usiadłam w salonie na sofie. Wyciągnęłam z
kieszeni telefon i wybrałam numer mojej mamy. Po jakichś 2 sygnałach odebrała.
- Cześć mamo!- przywitałam się radośnie.
- Hej kochanie! Jak się czujesz?- od razu zapytała. Uśmiechnęłam się.
- W porządku. Jestem z Louisem u jego rodziców.
- Wróciliście do siebie?- spytała zaciekawiona.
- Tak.- znowu się uśmiechnęłam.
- Cieszę się. Nie mogę teraz za bardzo rozmawiać. Zadzwoń później.
Dbaj o siebie kochanie.- odezwała się troskliwym głosem.
- Pozdrów wszystkich. Pa.- rozłączyłam się.
- Co?- zapytał Louis. Spojrzałam w kierunku kuchni. Stał w progu i
mi się przyglądał.
- Nic.- zaśmiałam się.- Idziemy?- spytałam. Chłopak podszedł do
mnie i wyciągnął rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją i poszliśmy razem w stronę
drzwi. Wyszliśmy i poszliśmy na spacer. Louis cały czas mnie obejmował. On
zawsze jest czuły i słodki. Po spacerze po okolicy poszliśmy do galerii. Chodziliśmy
po sklepach. Louis kupił mi kilka rzeczy. Nie chciałam, ale on i tak mi to
kupił. Nie lubię kiedy mi coś kupuje. Usiedliśmy przy stoliku. Louis poszedł
kupić nam kawę. Wpatrywałam się w ludzi siedzących obok. Naprzeciwko naszego
stolika siedziało trzech chłopaków. Nie wiem czemu, ale przyciągnęli mów wzrok.
Patrzyłam na nich przez dłuższy czas. W końcu jeden z nich także na mnie
spojrzał. Oboje patrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Doskonale się znaliśmy. To
był Jeremy. Mój brat. Nie widziałam go tyle czasu. Strasznie się zmienił. Po jakichś
pięciu minutach chłopak wstał i podszedł do mojego stolika. Nic nie mówił. Usiadł
na krześle obok.
- To naprawdę ty?- zapytałam zdezorientowana.
- Najwidoczniej.- odpowiedział. Był równie zdziwiony co ja.
- Czemu się nie odzywałeś? Czemu nie dawałeś znaku życia?- zadałam
następujące pytania. Chłopak spuścił wzrok. Wzruszył ramionami.- Jesteś
najlepszym bratem na świecie. Fajnie że się interesowałeś co się dzieje w moim
życiu.- zaczęłam mu robić wyrzuty.- Chciałabym ci powiedzieć że jestem w ciąży.
Będziesz wujkiem.- byłam na niego strasznie wkurzona.
- Cieszę się.- uśmiechnął się lekko. Prychnęłam.- Boże. O co ci
chodzi? Przecież mnie widzisz.- odezwał się.- Masz ze sobą jakiś problem?- spytał.
W tym momencie podszedł do nas Louis.
- O co chodzi? Może ty masz ze sobą jakiś problem?- wtrącił się
Lou. Spojrzał wrogo na mojego brata.
- Może zostaw mi jakiś telefon czy coś? No chyba że masz mnie
kompletnie gdzieś? Chciałabym się z tobą jeszcze zobaczyć. Zresztą nie tylko ja.
Mama również. Ale wiesz co idź. W końcu koledzy czekają.- odezwałam się
wkurzonym głosem. Ten chłopak zaczął mnie irytować. Po chwili namysły odezwał
się.
- Przepraszam.- podszedł do mnie i przytulił. Tego mi brakowało. Wyciągnął
z kieszeni wizytówkę i wręczył mi ją.- Co ty tu właściwie robisz?- zapytał.
- Przyjechałam z Louisem do jego rodziny.- odpowiedziałam.
- Na długo przyjechałaś? Chciałbym się z tobą spotkać czy coś. Teraz
za bardzo nie mam czasów. Przyszliśmy tylko na kawę i wracamy do interesów.-
wyjaśnił.
- Masz firmę?- spytałam. Ten tylko kiwnął głowa. Boże, mój brat ma
firmę a ja nic nie wiem.- Zadzwonię do ciebie i najwyższe się gdzieś umówimy.
- Dobra to na razie.- uśmiechnął się i poszedł do kolegów. Strasznie
wydoroślał. Zmienił się i to bardzo.
- Kto to był? Mam czuć się zazdrosny?- zapytał Lou unosząc jedną
brew. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego swoją kawę.
- To był mój Jer.- wyjaśniłam z uśmiechem.- Mój brat.
- Dobrze wiedzieć. Mogę do niego iść i mu powiedzieć co o nim myślę?-
zapytał poważnym głosem Louis. Zaśmiałam się.
- Jestem w ciąży i nie powinnam się denerwować.- zaczęłam się
przyglądać znajomym Jeremy’ego. Znałam jednego z nich. Bynajmniej tak mi się wydawało.-
Wracamy?- zapytałam. Louis wstał i chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy z kawiarni i
poszliśmy do domu.- To już nie jest ten sam mój Jer. Zmienił się i to bardzo. Teraz
wielce koleś w garniturku. Kiedyś mówił że nigdy tego na siebie nie włoży. Strasznie
nie lubił chodzić w garniturze. A teraz co? Boże jak ten chłopak mnie irytuje.-
weszliśmy do domu i poszliśmy w kierunku kuchni. W domu już pachniało obiadem. W
kuchni była tylko mama Louisa.- Dzień dobry!- przywitałam ją uśmiechem. Usiedliśmy
przy stole i kontynuowaliśmy dyskusję.
- Jeszcze go nie poznałem, ale już mnie zaczął wkurzać. Mam więcej
pieniędzy od niego, więc niech się nie uważa za nie wiadomo kogo.- zaśmiałam
się.
- Louis daj sobie spokój. Ja sama go nie poznaje. Spotkam się z
nim i pogadam. Nie widziałam się z nim tyle czasu, że powinniśmy sobie wyjaśnić
kilka spraw. Pojedziesz ze mną się z nim spotkać? W końcu jesteś moim
chłopakiem i masz do tego prawo. Poza tym zgubie się tu.- znowu się zaśmiałam.-
Jak nie pójdziesz to już więcej mnie nie zobaczysz, bo nie będę wiedziała gdzie
jestem.- Louis także się zaśmiał.
- Pojadę z tobą, ale tylko dla tego żeby kontrolować sytuacje.-
wyjaśnił.
- Musisz zawsze być taki opiekuńczy. Nie możesz jechać tam po to
żeby mi towarzyszyć?- nadal się śmialiśmy.
- Nie.
- Zadzwonię do niego jutro.- wyjaśniłam. Wyciągnęłam telefon z
kieszeni. Wybrałam numer mamy i do niej zadzwoniłam.
- Cześć mamo! Muszę ci coś ważnego powiedzieć.- odezwałam się od
razu gdy odebrała.
- Nie mam teraz czas kochanie.- wyjaśniała.
- Ale to naprawdę ważne. Byłam z Louisem w galerii i poszliśmy do kawiarni.
Spotkałam tam Jeremy’ego.- wyjaśniał jej. W słuchawce usłyszałam ciszę.- Mamo
jesteś tam?- spytałam.
- Tak- odpowiedziała cicho.
- Mam jego numer. Jutro się z nim spotkam.
- Namów go żeby wrócił.- błagała mama.
- Wątpię. On nie będzie miał czasu, żeby przyjechać. Ma swoją
firmę. Opowiem ci wszystko jak wrócimy. Przyjedziecie do nas jak wrócimy?-
zapytałam.
- Na pewno.
- Ja kończę. Pa.- rozłączyłam się. Louis się do mnie szczerzył. Zmarszczyłam
czoło.- Co?- spytałam.
- Zapytałaś czy przyjadą do nas, a jeszcze nie mieszkamy razem.- wyszczerzył się.
- Po pierwsze skąd wiesz że nie miałam na myśli dziecka? A po
drugie i tak siedzisz u mnie cały czas, więc co za różnica?- też się
uśmiechnęłam. Chłopak zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wreszcie napisałam wasz upragniony rozdział. Jak widać nikt nie
zgadł co się stanie. Bardzo mnie to cieszy. ;P To znaczy że jeszcze potrafię
napisać coś nie spodziewanego. Bynajmniej tak sądzę. Może tak nie jest. ;P
Wracając do rozdziału. Mam nadzieje że się podoba. Zostawcie jakieś komentarze.
;> Nie wiem jeszcze kiedy napisze kolejny. ;D
Pisz dalej jesteś wspaniała :*
OdpowiedzUsuńPisz szybko. Kocham to ;-*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial :D czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńChce juz dalej xd Zajebiście [piszesz ^.^
OdpowiedzUsuńJesteś taka utalentowana <3 :* w ten weekend będzie nowa ? :*
OdpowiedzUsuńDzięki, nie zgadzam się z tobą. ;P
UsuńBoski. :3
OdpowiedzUsuń