Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 30

Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wróciłam do domu gdzie czekała na mnie mama i Jer. Weszłam do salonu. Mama siedziała na kanapie obok Jera. Jej twarz była szczęśliwa, ale zarazem przygnębiona. Z jednej strony wreszcie widzi się ze swoim synem, a z drugiej jej córka poroniła. Usiadłam obok mamy.
- I co spotkałaś się z Louisem?- spytała. Skinęłam głową w odpowiedzi.- I jak?- dopytywała. Ciężko westchnęłam.
- Wybaczyłam mu. Wprowadzi się do mnie. Nie chce tego wszystkiego sama przechodzić. Tak jest jeszcze gorzej. Chce po prostu mieć w kimś podporę. W końcu to wszystko dotyczy także Louisa. Mam do niego urazę, ale go kocham.- wyjaśniłam jej. Do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Z niechęcią wstałam i poszłam otworzyć. Miałam już dość tych wszystkich nie zapowiedzianych wizyt. Najpierw Alex. A teraz kto? Podeszłam do drzwi i je otwarłam. Ujrzałam Jane. Ona akurat ma prawo mnie odwiedzać. Chwyciłam ją za rękę i przyciągnęłam do siebie. Mocno się w nią wtuliłam. Zawsze traktowałam ją jak siostrę.
- Jak się trzymasz?- spytała z troską w głosie. Dobija mnie to że wszyscy mi współczują. To wcale nie pomaga, a wręcz jeszcze bardziej dobija. Chwyciłam ją za rękę i poszłyśmy do salonu.
- Spotkałam się z Louisem.- wyjaśniłam gdy weszłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na kanapie. Mama przywitała się z Jane. Jer jej nie poznał. Specjalnie nie powiedziałam jak ma na imię. Chciałam żeby sam sobie przypomniał.
- No nie wiem.- poddał się po długich przemyśleniach.- Miałaś przyjaciółkę Jane, ale ta dziewczyna w ogóle jej nie przypomina.- obie zachichotałyśmy.
- To jest Jane.- odezwałam się nadal przez śmiech.
- Mówisz serio czy mnie wkręcacie?- skrzywił się.

- Serio. Ale zmieniłam się na lepsze czy gorsze?- spytała dziewczyna.
- Na lepsze.- odpowiedział bez zastanowienia. Ta odpowiedz najwyraźniej jej się spodobała. Jane dyskutowała z Jerem, a ja pochłonęłam się w myślach. Nie wiem czy dobrze robię proponując Louisowi żeby u mnie zamieszkał. Zresztą ostatnio jakoś sama nie potrafię racjonalnie myśleć. Raczej na złe nam to nie wyjdzie. Zresztą i tak w końcu byśmy razem zamieszkali. To by była tylko kwestia czasu. Na pewno gorzej już być nie może. W końcu co może być gorszego od straty dziecka. Dopiero teraz zauważyłam że mama od dłuższego czasu mi się przygląda. Spojrzałam na nią. ona tylko wstała i poszła do kuchni. Zrozumiałam że mam iść za nią. Tak też zrobiłam. Weszłam do kuchni i podeszłam do blatu. Oparłam się o niego i spojrzałam na mamę. Jej oczy cały czas mnie przeszywały. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Dziecko, ja już nie mogę na ciebie patrzeć. Cały czas chodzisz taka przybita, smutna, rozżalona. W twoich oczach widać ogromny ból i strach. Od jakiegoś czasu mam wrażenie że zaraz wybuchniesz płaczem. Kochanie wiem że jest ci ciężko, ale po prostu moje serce pęka jak widzę cię w takim stanie.- podeszła do mnie i położyła swoje ręce na moich ramionach. Wbiłam swój wzrok w podłogę. Nie chciałam patrzeć jej w oczy. Nie mam już na to siły.- Doskonale wiem co czujesz.- skrzywiła się. szybko podniosłam wzrok i na nią spojrzałam.
- Nie wiesz co teraz czuje! Nikt tego nie wiem! Mam już dość ciągłej gadaniny jak to każdy mi współczuje! To mnie już męczy!- podniosłam głos.- Cały czas chce mi się płakać. Na dodatek ta sprawa z Louisem. To mnie już przerasta. Nie daje sobie z tym wszystkim rady.- mówiłam już trochę ciszej, ale nadal podniosłam głos. W oczach mojej mamy pojawiły się łzy. Zresztą i w moich. Po chwili po jej policzkach spłynęły słone łzy.
- Kochanie nie wiesz wszystkiego.- zaczęła.- Też poroniłam.- widać że trudno przeszło jej to przez gardło. Zszokowało  mnie to.
- Jak to? Przecież ja nic nie wiedziałam.
- To było przed tym jak urodziłaś się ty i Jeremy. To było moje pierwsze dziecko. Teraz miałabyś siostrę albo brata. Oboje z twoim tatą bardzo to przeżyliśmy. Po tym zdarzeniu mówiliśmy sobie, że nigdy nie będziemy mieć dzieci. Nie chcieliśmy znowu cierpieć. Jednak po czasie zmieniliśmy zdanie. Nawet nie wiesz jak bardzo wtedy cierpiałam.- przytuliłam do siebie mamę. Byłam zszokowana. Rodzice nigdy mi tego nie mówili.

Zostałam sama. Jane poszła do domu, mama z Jerem pojechali do domu rodziców. Jeremy chciał pogodzić się z ojcem. Cały czas po głowie chodziło mi to co powiedziała mi mama. Dlaczego ja nic nie wiedziałam? Może nie chcieli nas martwić. Usłyszałam że ktoś wchodzi do domu. To był Louis. Zadzwoniłam do niego żeby przyjechał. Nie chciałam jechać do rodziców, a sama też nie chciałam siedzieć. Louis podszedł do kanapy i usiadł obok mnie.

- Co się stało?- zapytał. Moje policzki były mokre od łez, a oczy całe czerwone. Bez słowa przytuliłam się do bruneta. Opowiedziałam mu to co powiedziała mi mama. Miałam powoli dość swojego życia. Cieszę się że jeszcze mam Louisa. Non stop dowiaduje się strasznych rzeczy. Chyba za niedługo dowiem się, że Lou ma trzy żony.
- Zostaniesz u mnie na noc?- chłopak tylko pokiwał głową. Jedyna przyjemna rzecz tego dnia. Przynajmniej wieczór mogę spędzić w spokoju. Siedzieliśmy z Tomlinsonem w salonie. Cały czas mnie przytulał. Prawie wcale się nie odzywaliśmy. Po prostu oboje zanurzyliśmy się głęboko w myślach. Akurat było o czym rozmyślać. Wstałam z kanapy i chwyciłam chłopaka za rękę. Razem udaliśmy się na górę. Przebrałam się w piżamę i oboje powędrowaliśmy do łóżka. To chyba drugi raz w moim życiu kiedy to Louis czekał na mnie w łóżku, a nie na odwrót. Położyłam się obok niego. Chłopak przysunął mnie do siebie i uwięził w uścisku.
- Ta przeprowadzka to już pewna?- szepnął do mojego ucha. Podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- A co odechciało ci  się ze mną mieszkać?- spytałam podejrzliwie.
- Jasne że nie, ale chce mieć pewność że tobie się nie odechciało.- lekko się uśmiechnął. Zbliżyłam się do jego ust i złożyłam na nich delikatny pocałunek. Położyłam się w poprzedniej pozycji. Louis delikatnie muskał moją szyję.
- Daj mi spać. Jestem cholernie zmęczona dniem.- Lou tylko cicho zachichotał. Tak jak prosiłam Louis dał mi spokój i oboje zasnęliśmy. Całą noc spędziłam w jego objęciach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Troszkę krótki, ale ważne że jest. ;) Mam nadzieje, że bardzo was nie zanudziłam. Jak widzicie Jeremy pojechał pogodzić się z ojcem. ;> To chyba dobrze o nim świadczy. Proszę o komentarze. ;P Dodawajcie się do obserwatorów bloga. :> To już 30 rozdział. :)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 29


Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Tydzień później*

Nie wiem co teraz będzie. Nie widujemy się z Louisem. Ja mieszkam u siebie i on u siebie. Oboje się załamaliśmy. W końcu straciliśmy dziecko. Na dodatek ta zdrada Louisa. Wszystko mi się wali. Znowu zresztą. Chwile wszystko jest dobrze, a po jakimś czasie wszystko się niszczy. Usłyszałam że dzwoni mój telefon. Ostatni tylko patrzę na wyświetlacz i odkładam telefon z powrotem. Nie mam ochoty rozmawiać z światem zewnętrznym. Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Jeremy. Postanowiłam odebrać.
- Cześć Jer.- odezwałam się ledwo słyszalnym głosem.
- Cześć! Coś się stało?- spytał od razu.
- Można tak powiedzieć. To nie rozmowa na telefon.- wyjaśniałam.
- Świetnie się składa. Chciałbym przyjechać jutro.
- To świetnie. Wyśle ci smsem swój adres.
- To widzimy się jutro.- chłopak się rozłączył. Nie chciałam z nikim rozmawiać, ale w końcu to Jeremy. Po rozmowie z Jerem zadzwoniłam do mamy i powiedziałam żeby jutro przyjechała, bo przyjeżdża Jeremy. Wiem że ona marzy o tym spotkaniu. Nie mam pojęcia co będzie ze mną i Louisem. Ostatnio nie potrafię jakoś racjonalnie myśleć. Nie widziałam się z nim już cztery dni. Ostatni raz widzieliśmy się jak przywiózł mnie ze szpitala. Jestem mu wdzięczna że cały czas ze mną siedział i przywiózł do domu. Mimo tego co mi zrobił to nadal go kocham. Nie potrafiłabym chyba wymazać go ze swojego życia. Teraz jest trudny okres naszego życia. Muszę w końcu przemyśleć to czy chce jeszcze z nim być. W końcu mnie zdradził. Boli mnie ten fakt. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. wstałam z miejsca i poszłam otworzyć. Ujrzałam Alexa. Jeszcze jego tu brakowało. Westchnęłam.
- Cześć!- odezwałam się pierwsza. Nie miałam ochoty na pogawędki więc go nie wpuściłam.
- Hej! Słyszałem od Jane co się stało. strasznie mi przykro. Przyszedłem cię jakoś pocieszyć.- lekko się uśmiechnął.
- Alex wybacz, ale nie mam nastroju na rozmowę z kimkolwiek. Wole siedzieć w samotności.- chłopak pokiwał głowa na znak że rozumie. Obrócił się i odszedł. Wróciłam do domu i poszłam na górę. Postanowiłam wcześniej się położyć.

*Następnego dnia*

Poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Skoro dzisiaj mam mieć gości to muszę wziąć się w garść. Wykąpałam się, ubrałam,
uczesałam włosy i zrobiłam codzienny makijaż. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. po śniadaniu poszłam trochę posprzątać. Miałam dość czysto w domu, bo jakoś ostatnio siedzę cały czas w jednym miejscu. Około trzynastej przyjechał Jeremy. Usiedliśmy w salonie. Zrobiłam sobie i Jerowi kawę.
- To co się stało?- zapytał od razu gdy usiadłam. Ciężko westchnęłam. Moja twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Od środka aż mnie ściskało.
- Poroniłam i na dodatek Louis mnie zdradził.- myślałam że zaraz się rozpłaczę. To wszystko nadal bolało. Jeremy przytulił mnie do siebie. Jego twarz posmutniała.
- Przykro mi.- powiedział szczerze.
- Wszyscy dookoła mi współczują tylko nie wyobrażają sobie jaki to był dla mnie cios.- skrzywiłam się.- Nie odbierz tego źle. Moje całe życie to jedna wielka katastrofa. Non stop coś mi się psuje
- Zobaczysz że wszystko jeszcze się ułoży.- zaczął mnie pocieszać.
- Co słychać w twojej firmie?- zapytałam.
- Wszystko po staremu.- uśmiechnął się. Długo rozmawiałam z bratem. Opowiadaliśmy sobie co się wydarzyło przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy. Dużo rzeczy się dowiedziałam. On zresztą też. Niestety przerwał nam mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Louis. Postanowiłam odebrać. Wstałam z miejsca i kawałek się oddaliłam.
- Hallo?!- odezwałam się do telefonu.

- Cześć Holly!- usłyszałam dobrze mi znany głos Louisa. Po jego głosie mogłam rozpoznać że jest przybity. Zresztą tak jak ja.
- Hej!- przywitałam się krótko.
- Chciałbym się z tobą spotkać i pogadać. Chyba mamy o czym.- westchnęłam. Chciałam poczekać z tą rozmową, ale skoro już dzwoni to spotkam się z nim.
- Kiedy?- spytałam.
- Może być za chwile u ciebie?
- Nie za bardzo.- usłyszałam dzwonek do drzwi. Krzyknęłam do Jera żeby otworzył. To pewnie mama. Oni sobie porozmawiają na spokojnie, a ja będę mogła spotkać się z Louisem.- Jeremy przyjechał i chyba właśnie moja mama, więc wolałabym u ciebie albo gdzieś na mieście.
- To przyjdź do mnie.
- Będę za jakieś 30 minut.- pożegnałam się z nim i rozłączyłam. Wróciłam do salonu. Moja mama właśnie rozmawiała z Jerem. Gdy mnie zobaczyła od razu do mnie podeszła. Biedaczka aż się popłakała. Rodzicielka mocno mnie do siebie przytuliła.
- Kochanie jak się czujesz?- zapytała troskliwym głosem.
- A jak może się czuć osoba która straciła dwie najważniejsze osoby w jeden dzień?- spytałam łagodnym głosem. Mama się ode mnie odsunęła i pogłaskała po policzku.- Pogadajcie sobie w spokoju, a ja idę pogadać z Louisem.- ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Uważaj na siebie.- zawołała za mną mama.
- Nie jestem już dzieckiem.- uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Czasami czuje się jakby moja mama traktowała mnie jak małe dziecko. Rozumiem martwi się o mnie, ale bez przesady.

Zapukałam do drzwi, które po chwili otwarł Louis. Wpuścił mnie do środka. Ja bez słowa podeszłam do niego i się przytuliłam. Chłopak objął mnie swoimi rękoma. Brakuje mi go. Po prostu potrzebuje go przy sobie. Chce czuć jego obecność obok. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Chodź do mojego pokoju. Tam będziemy mogli spokojnie porozmawiać.- odsunęłam się od niego. Wytarłam łzę i poszliśmy na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Usiadłam na brzegu jego łóżka. Louis po chwili usiadł obok mnie.
- Louis, chce żeby było tak jak kiedyś.- odezwałam się cicho. Chłopak położył swoja rękę na moim udzie.
- Też tego chce.- odezwał się. Nie czułam jakiejś ogromnej złości na Louisa. Za bardzo bolało mnie to że straciłam dziecko. To był o wiele gorszy ból.- Muszę ci wyjaśnić parę rzeczy. Wtedy w tym klubie byłem kompletnie pijany. Nie pamiętam połowy zdarzeń z tego wieczoru. Może to nie jest wytłumaczenie tego co zrobiłem, ale jednak chce żebyś to wiedziała. Ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy. Ledwo ją znałem. Żałuję tego najbardziej na świecie. To był mój największy błąd.- spuścił głowę. Widziałam, że on tego żałuje. Chwyciłam jego podbródek i obróciłam jego głowę w swoją stronę. Musnęłam delikatnie jego wargi.

- Boli mnie to co zrobiłeś, ale wybaczam ci. Wybaczam ci dlatego, bo cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć. Powinniśmy przez to wszystko razem przejść, a nie osobno. Sądzę że samotność jeszcze bardziej nas dobija. Chce żebyś był przy mnie w każdej chwili.- Louis lekko się uśmiechnął. Przynajmniej nie będzie miał już wyrzutów sumienia. Znowu zbliżyłam swoje usta do jego. Tym razem nasz pocałunek był dłuższy i namiętniejszy.
- Kocham cię i przepraszam.
- Wybaczyłam ci już.
- Wiem, ale i tak przepraszam.
- Skoro powinniśmy przejść przez to razem to może wprowadź się do mnie. Jesteśmy ze sobą już tak długo. Chce cię mieć cały czas przy sobie.- Louis bardzo się ucieszył tym co przed chwilą powiedziałam.- Tylko wiesz co, poczekajmy z tym. Teraz jest u mnie mama i Jer. Nawet nie wiem ile u mnie zostanie.
- Kocham cię.- powtórzył.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Co wy na to? ;P Mi się osobiście rozdział podoba. Piszcie komentarze! Mam do was kilka pytań. ;P Jak podoba wam się nowy wygląd bloga. Bohaterów dodałam do zakładki. Drugiego boga też znajdziecie w zakładach. Możecie pisać podawać linki do swoich blogów. Postaram się wejść na nie. To na tyle. ;P Dodawajcie się też do obserwatorów. :) Proszę was też o komentarze. To najważniejsze. ;> I Przepraszam, że tak długo nie pisałam.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 28

Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wzięłam kurtkę Tomlinsina i ruszyłam do korytarza. Chciałam powiesić ją na wieszaku, ale z kieszeni wyleciała jakaś biała karteczka. Schyliłam się i ją podniosłam. Spojrzałam na kartkę i zaczęłam czytać. Był na niej podany jakiś numer. ,,Zadzwoń do mnie jak będziesz miał chwilę czasu. Dziewczyna z klubu. ;*’’ Co to do cholery ma być? Zadzwoniłam do Louisa i powiedział mu żeby do mnie przyszedł. Chłopak powiedział że będzie za 15 minut. Usiadłam na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Co on do cholery odwalał w tym klubie? Po tej karteczce chyba można się domyślić. Muszę z nim pogadać. Nich mi to wyjaśni. Na dodatek ta kłótnia z Harrym. Niech mi to wszystko wyjaśni. Jesteśmy razem a on ma jakieś tajemnic przede mną. Po dłuższej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Tak jak myślałam to był Tomlinson. Wpuściłam go do środka i poszliśmy do salonu. Od razu podałam mu karteczkę. Chłopak przeleciał wzrokiem po treści.
- Co to do cholery jest? Kim jest ta dziewczyna?- zadałam pytania. Chłopak głośna przełknął ślinę.- Kim ona jest?- podniosłam nieco głos. Po chwili dopiero zaczął mówić.
- Przepraszam.- to było jedyne słowo jakie udało mu się powiedzieć. Bałam się że zaraz usłyszę coś co zniszczy to co jest pomiędzy mną a Louisem.- Ja cię…- zaczął się jąkać. W oczach miałam świeczki.- Ja cię zdradziłem.- odezwał się. Z moich oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Myślałam że się przesłyszałam. Jednak niestety to była prawda. To tak strasznie bolało.- Przepraszam cię. Ja byłem kompletnie pijany. Obudziłem się i zobaczyłem tą dziewczynę. Nie pamiętam większości wieczoru. Urwał mi się film.
- Jesteś żałosny. Nie chce cię znać.- zaczęłam płakać i nie potrafiłam przestać.
- Kocham cię rozumiesz? Ja tego wszystkiego cholernie żałuje. Ty jesteś najważniejsza w moim życiu. Nie chce cię stracić.- chłopak aż klęknął.
- Wyjdź stąd. Jakoś wtedy nie myślałeś o mnie. Po prostu poszedłeś do łóżka z pierwszą lepszą laską z klubu.- miałam
ochotę w tej chwili mu przywalić, ale jednak się hamowałam.- Wyjdź stąd.- powtórzyłam. Tym razem chłopak posłuchał. Zasrany dupek. Usiadłam na sofie i zaczęłam płakać. Czemu prawda musi być aż tak bolesna? Do tego wszystkiego znowu doszły bóle brzucha. Mam już dość swojego życia. Przez jakąś godzinę siedziałam w tej samej pozie. Ani ból brzucha nie ustał, ani żal do Louisa. Wszystko tak jakby wzrosło. Usłyszałam dzwonek do drzwi. postanowiłam nie otwierać, ale jednak musiałam. Podeszłam do drzwi i je otwarłam. Stał przede mną  Harry. Wpuściłam go do środka.
- Chciałem z tobą pogadać.- odezwał się jako pierwszy.- Przepraszam cię. Ja o wszystkim wiedziałem i o to właśnie pokłóciłem się z Louisem. Czuje się winny że nic ci nie powiedziałam. Jednak Louis to mój przyjaciel i musiałem siedzieć cicho.- zaczął się tłumaczyć. Poczułam ukłucie w brzuchy. To tak strasznie zabolało, że zgięłam się w pół.- Co jest?- zapytał Hazza.
- Zawieziesz mnie do szpitala?- zapytałam. Chłopak od razu się zgodził. Zabrałam tylko potrzebne rzeczy i poszliśmy do auta. Harry zawiózł mnie do szpitala i pomógł iść. Gdy już weszliśmy do budynku, powiedziałam lekarzowi co się dzieje. Lekarz od razu się mną zajął. Lekarz nie powiedział mi co podejrzewa. Strasznie się bałam. Niestety mój stan się nie polepszał. Wręcz odwrotnie. Dostałam jakichś krwawień i chyba nawet gorączki.

***

Wszystkie bóle ustały. Może nie do końca. Nadal odczuwałam ból brzucha. Łzy mimowolnie spływały mi po policzkach. Byłam świadoma tego co się stało. miałam cichą nadzieje że jednak lekarz powie że wszystko jest w porządku. Podszedł do mnie doktor. Miał współczująca minę.
- Przykro mi to mówić. Poroniła pani. Nie udało nam się nic zrobić. Było już za późno. Gdyby przyszła pani do nas wcześniej może udało by nam się coś zrobić.- jego słowa bolały. Straciłam dziecko. Tą małą kruszynkę, którą tak pokochałam. Mój płacz jeszcze bardziej się pogłębił.- Musi pani zostać jeszcze na kilka dni w szpitalu.- oznajmił i wyszedł. Zostawił mnie samą. Usłyszałam że drzwi się otwierają. Do Sali wszedł Louis. Bez zastanowienia podszedł do mnie i przytulił. Tego mi teraz było trzeba. Wsparcia. Chłopak był wystraszony, smutny i chyba nawet zły.
- Jak się czujesz?- odezwał się w końcu.
- Głupie pytanie. Jednego dnia straciłam dwie najważniejsze osoby. Nigdy się gorzej nie czułam.- do Sali wszedł Harry.
- Daj mi klucze do domu. Pojadę po twoje rzeczy.- podałam klucze chłopakowi. Harry wyszedł z Sali.
- Przepraszam cię za wszystko.- szepnął Louis.
- Nie gadajmy o tym tu.- mam już dość. Chciałbym zaszyć się w domu i nigdy z niego nie wychodzić. Wzięłam telefon i wybrałam numer mamy. Muszę jej powiedzieć że jestem w szpitalu.
- Cześć córciu!- usłyszałam głos mamy.
- Chciałam ci powiedzieć że jestem w szpitalu. Nie martw się wszystko już jest ok.
- Co się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Poroniłam.- to słowo przyszło mi z trudnością.- Nie martw się wszystko już jest dobrze. Muszę jeszcze zostać kilka dni w szpitalu.
- Mamy przyjechać do ciebie?
- Nie. Dam sobie radę.- odpowiedziałam. Potrzebuje teraz spokoju.
- Dzwoń do nas gdyby coś się działo.- moja mama wyraźne była przybita. Słyszałam to w jej głosie. Nie dziwie się jej. Sama jestem w podobnym stanie. No może trochę gorszym.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Piszcie co sądzicie o tym rozdziale. Ja sądzę że jest beznadziejny. ;/ No trudno. Komentujcie!!!

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 27

Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy się obudziłam Louisa już nie było. Zdziwiłam się że wstał wcześniej ode mnie. Ubrałam się i zeszłam na dół. Nigdzie nie było widać Tomlinsona. Zauważyłam że drzwi na taras są otwarte. Poszłam zobaczyć czy czasem go tam nie ma. Podeszłam do drzwi i spojrzałam przez szybkę. Tak jak myślałam. Chłopak siedział na krześle. Wyszłam na taras i do niego podeszłam. Na mojej twarzy był wymalowany uśmiech. Usiadłam chłopakowi na kolanach i się do niego przytuliłam.
- Strasznie cię kocham wiesz?- szepnęłam do jego ucha. Louis pocałował mnie w policzek. Louis był cały czas jakiś dziwny. Od tej kłótni z Hazzą jest jakiś przygnębiony.- A właśnie o co się pokłóciliście z Harrym?- spytałam. Wczoraj nie dostałam odpowiedzi na to pytanie.
- Nie chce teraz o tym gadać.- wyjaśnił. Nie będę go do niczego zmuszała. Skoro nie chce powiedzieć to trudno. Nie chce się wtrącać w nie swoje sprawy.
- Gołąbeczki chodźcie na śniadanie.- odezwał się Zayn. Wstałam z kolan Louisa.
- Ja nie jestem głodny.- odezwał się Lou. Poszłam z Zaynem do kuchni. Liam przygotował śniadanie. W piątkę usiedliśmy przy stole. Nie wiem co się dzieje z Louisem, ale sądzę że niebawem się dowiem. Po śniadaniu postanowiłam posprzątać.
- Ja posprzątam.- odezwałam się i wstałam z krzesła.
- Harry posprząta, a ty idź do salonu.- odezwał się Liam. No cóż skoro mnie wywalają z kuchni to musze iść do salonu tak jak kazał Liam. Usiadłam na kanapie w salonie. Dołączyła do mnie reszta chłopaków. Louis nadal siedział na tarasie. Postanowiłam dać mu spokój. Niech sobie myśli.
- A wy wiecie o co się pokłócili chłopaki?- spytałam. Nie uzyskałam jednak odpowiedzi.- Wiecie?- zapytałam znowu.
- Jak chcesz wiedzieć to z nimi rozmawiaj. My się nie wtrącamy. Jak będą chcieli to powiedzą.- odezwał się Liam. Zaczęło mnie to coraz bardziej ciekawić. Nie rozumiem dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć o co ta dwójka się pokłóciła. Poczekam jeszcze trochę. Louis w końcu powie.
- A gdzie jest Danielle?- zapytała. Teraz mi się przypomniało że wczoraj jeszcze tu była.
- Musiała rano gdzieś iść.- wyjaśnił Li.
- Nie martw się nie zabiliśmy jej. Liam by nie pozwolił.- wtrącił się Niall. Wszyscy wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem. Tylko Liam siedział i zabójczym wzrokiem patrzył na blondaska.

***

Zabrałam swoje rzeczy i poszłam na dół.
- Louis idziesz?- zapytałam chłopaka siedzącego w salonie. Lou nic nie odpowiedział tylko wstał i do mnie podszedł. Razem wyszliśmy z domu i poszliśmy w stronę mojego. Powoli robiło się ciemno. Szliśmy spacerkiem do mojego domu.- Zimno mi.- odezwałam się. Lou ściągnął kurtkę i mi ją dał. Włożyłam ją na siebie i się zatrzymałam. Chłopak zatrzymał się naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się do niego. Zbliżyłam się do niego i mocno w niego wtuliłam.- Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła.- szepnęłam. Stanęłam na palcach i pocałowałam Louisa. Gdy się od siebie oderwaliśmy po prostu ruszyliśmy dalej. Gdy dotarliśmy do mojego domu, weszliśmy do środka.
- Wiesz co ja dzisiaj chyba pójdę do siebie.- oznajmił. Zdziwiłam się i to bardzo.
- Co się z tobą dzieje? Cały czas siedzisz z nikim nie gadasz. Non stop tylko myślisz nad czymś. Czemu nikt nie chce mi powiedzieć o co się pokłóciliście z Harrym?- zadałam mu pytania.
- Przepraszam nie gniewaj się na mnie.- chłopak podszedł do mnie i pocałował. Nie potrafię się długo na niego gniewać. Wystarczy że mnie pocałuje, a cała złość znika.- Jutro pogadamy. Muszę porozmawiać z chłopakami.- wyjaśnił. Pokiwałam głowa na znak że rozumiem.
- Dobra to idź.- chłopak jeszcze raz mnie pocałował i wyszedł. Ja za to poszłam do salonu. Ściągnęłam z siebie kurtkę Louisa i położyłam ją na sofie. Właśnie kurtka Louisa. No trudno oddam mu ją jutro. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę. Wzięłam kubek i z powrotem wróciłam do salonu. Włączyłam telewizje i zaczęła oglądać jakiś film. To chyba mój najnudniejszy wieczór w historii. Przyzwyczaiłam się że zazwyczaj jestem z Tomlinsonem. Gdy film się skończył, wyłączyłam telewizor i poszłam na górę. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę. Jakoś nie miałam nic lepszego do roboty jak iść spać. Weszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Po chwili powieki same mi opadły, a ja zasnęłam.

*Następnego dnia*

Poszłam dość wcześnie spać, więc i wcześnie wstałam. Ubrałam się i poszłam do łazienki. Zrobiłam sobie makijaż i uczesałam włosy. Następnie poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie śniadanie. Gdy zjadłam śniadanie zajęłam się sprzątaniem. Gdy posprzątałam kuchnie, zajęłam się sypialnią, łazienką i salonem. Salon zajął mi najwięcej czasu. Podeszłam do sofy i wzięłam z niej kurtkę Lou. Dotknęłam jej i usłyszałam szelest. Zaciekawiło mnie co to takiego. Może nie powinnam ruszać jego rzeczy? Sama nie wiem. Odłożyłam kurtę z powrotem na miejsce i poszłam zająć się dalszym sprzątaniem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że taka krótka. No niestety, ale jakoś nie miałam weny. Powiem wam tylko parę rzeczy. W następnym rozdziale: raczej już wszyscy dowiecie się o co pokłócili się chłopcy i co jest tajemniczą rzeczą z kurtki Lou. Za niedługo znowu pojawi się Jeremy. Nie wiem czy w następnym rozdziale czy może później. Zobaczy się. ;P Mam jeszcze do was taką prośbę. Bardzo mi na tym zależy. Moglibyście zajrzeć na bloga, którego podam niżej? Na pewno nie pożałujecie. Opowiadanie jest bardzo fajne. Proszę o komentarze na moim blogu i tym którego podałam. ;>

http://mojeopowiadanieeo1d.blogspot.com/

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 26

Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Już 11. Z niechęcią wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Wyszłam z łazienki i poszłam na dół. Przygotowałam śniadanie. Jane też już nie spała. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy do salonu.
- O której wraca Louis?- zapytała Jane. Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. Możemy iść do niech. Zrobimy im śniadanie, bo pewnie są skacowani.- zaśmiałam się.
- Świetny pomysł.- uśmiechnęła się. Obie wyszłyśmy z domu i poszłyśmy na piechotę w stronę domu chłopaków. Droga zajęła nam jakieś 20 minut. Gdy stałyśmy pod drzwiami od razu zapukałyśmy. Drzwi otwarł nam Zayn.
- Boże wyglądasz jak sto nieszczęść.- zaśmiałam się.- Nieźle wczoraj zabalowaliście.- chłopak wpuścił nas do środka. Usłyszałyśmy kłótnie chłopaków. Na początku nie wiedziałyśmy którzy się kłócą.

- Louis, jesteś największym idiota jakiego znam!- krzyknął Hazza i wyszedł z salonu. Szedł dość szybkim krokiem. W naszym kierunku nawet nie zerknął. Chłopak od razu pobiegł na górę. Nie mam pojęcia o co pokłóciła się ta dwójka. Obie weszłyśmy do salonu. Na sofie siedział Louis. Chłopak wpatrywał się w sufit. Liam siedział na fotelu i także patrzył w sufit. Niall pewnie był w kuchni. Podeszłam do sofy i usiadłam obok Louisa.
- Hej kochanie!- odezwałam się. Louis chyba nie wiedział że tu jesteśmy. Spojrzał na mnie i pocałował w policzek.- O co pokłóciłeś się z Hazzą?- spytałam.
- Od rana się tak kłócą. Głowa mi już pęka.- pożalił się Liam.
- Zrobimy wam śniadanie, bo pewnie nie jedliście.- odezwałam się.
- Najlepiej chodźmy zjeść na miasto.- odezwał się Niall, który  pojawił się w salonie. Zaśmiałam się. Tylko opowiedz słowo o jedzeniu, a Niall już jest. Wszyscy poszliśmy do restauracji którą wybrał Niall. Chłopaki jedli śniadanie, a my tylko im towarzyszyłyśmy. Nie byłyśmy głodne bo jadłyśmy w domu. Harry i Louis cały czas rzucali sobie zabójcze spojrzenia. Trochę to było dziwne, bo w końcu Louis i Harry są najlepszymi przyjaciółmi. Widocznie nawet tacy przyjaciele jak ta dwója mogą się pokłócić.
- Wiecie co ja chyba będę się już zbierała do domu.- odezwała się Jane. Pożegnaliśmy się z dziewczyną i sami wróciliśmy do domu chłopaków. Siedzieliśmy w salonie. Po jakichś 15 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Holly?- odezwali się chłopaki. Przewróciłam oczami i poszłam otworzyć. Oni są okropni. Jestem ich gościem, a nie służącą. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dziewczynę. To była Danielle. Uśmiechnęłam się do niej i wpuściłam do środka.
- Jestem Holly.- podałam jej rękę.
- Danielle.- odezwała się i poszłyśmy w stronę salonu.- To zaszczyt poznać dziewczynę Tomlinsona.- zaczęłyśmy się śmiać. Dopiero ją poznałam, a już wydała się całkiem sympatyczna. Chłopaki już doszli do siebie. Harry niestety siedział u siebie w pokoju. Postanowiłam że do niego zajrzę. Opuściłam salon i poszłam na górę. Zapukałam do pokoju Hazzy i weszłam do środka.
- Harry chodź do nas na dół.- odezwałam się od razu gdy otworzyłam drzwi. chłopak siedział na łóżku i grzebał w swoim telefonie. Spojrzał na mnie i minimalnie się uśmiechnął. Ledwie zauważyłam jego uśmiech. Widocznie nadal nie ma ochoty gadać z Louisem.
- To ty chodź do mnie.- spojrzał na mnie. Zaczęłam się śmiać. Harry zrobił strasznie zabawną minę. Podeszłam do niego i uderzyłam go poduszka, która leżała na jego łóżku. Usiadłam obok niego. Wzięłam jego telefon do ręki i spojrzałam na wyświetlacz. Byłam ciekawa co robi.
- Ooo jak słodko.- zaczęłam się śmiać.- Odpowiadasz na tweety fanek.- uśmiechnęłam się i podała mu telefon. Harry spojrzał na telefon i zaczął czytać niektóre z nich.
- Harry masz dziewczynę?- przeczytał i udawał że się zastanawia.- Chyba nie.- zaczął się śmiać.- Bynajmniej nie pamiętam żebym miał.- również zaczęłam się śmiać. Harry zaczął czytać dalej.- Harry co dzisiaj jadłeś na śniadanie? Harry jaki masz dzisiaj kolor bokserek? Czy będzie jeszcze koncert w Paryżu?- Harry czytał niektóre z pytań i od razu odpowiadał.
- A tak w ogóle to dobrze się wczoraj bawiliście na imprezie? Nawet nie zapytałam.- zaśmiałam się.
- Czy ja wiem, bywało lepiej.- odpowiedział. Po 5 minutach do pokoju Hazzy wszedł Zayn i Niall.
- Co wy tu tak sami siedzicie?- zapytał Niall.

- Mam romans z Holly.- odpowiedział od razu Harry. Poruszył zabawnie brwiami. Zaczęłam się śmiać. Zayn spojrzał na Niall, a Niall na Zayna.  Obaj głupio się uśmiechnęli.
- Co wy na to żeby taki czworokąt stworzyć?- zapytał od razu Zayn. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Jeśli chcecie żebyśmy milczeli to musimy coś z tego mieć. Poza tym Holly jest moją żoną, więc wara od niej.- zaczął mówić Horanek. Zaczęłam się śmiać. chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił na znak że jestem jego własnością. Odwzajemniłam jego uścisk. Strasznie lubię cały zespół.
- Horan masz problem, bo ja jestem jej kochankiem.- zaczął się śmiać Styles. Zayn tylko obserwował wszystko i śmiał się razem z nami.
- Chcesz się bić?- zaczęliśmy się śmiać. Horan stanął w pozycji do bicia. Styles wstał i podszedł do Horana. Niall szybko się wycofał i uciekł. Harry jednak mu tak szybko nie podusił i poszedł za nim. Ja z mulatem zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do salonu. Gdy weszliśmy do salonu ujrzeliśmy Horana bijącego się z Harrym. Obaj głośno się śmiali. To był śmieszny widok.
- O co się w ogóle bijecie?- zapytał Liam śmiejąc się.

- Niall nie może przeżyć tego że jestem kochankiem Holly.- zaczął się śmiać.
- Harry koniec przyjaźni!- krzyknął Niall. Usiedliśmy z mulatem obok Louisa.
- Na chwile wychodzisz z zasięgu mojego wzroku, a już masz kochanka i męża.- odezwał się do mnie Louis.
- Zayn proponował czworokąt.- zaczęłam się śmiać. Louis zmierzył mulata wzrokiem. Ten tylko odwrócił wzrok, żeby nie patrzyć na Tomlinsona. Dzisiejszy dzień uważam za najśmieszniejszy z ostatnich dni.
- Holly zastań dzisiaj u nas. Dan też zostaje.- odezwał się Liam.- Ze spaniem na pewno nie będzie problemu. Masz do wyboru cztery łóżka.- zaczęłam się śmiać.
- Może lepiej zostańmy przy jednym.- Louis zmierzył wzrokiem Liama. Chłopaki się uspokoili i usiedli jak normalni ludzie. No może czasami odwalali jakieś głupie rzeczy. No ale oni to już chyba mają we krwi. Nie ma chyba innego wytłumaczenia. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. No, ale sami go oceńcie. Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. ;/ Nie zapomnijcie zostawić po sobie komentarz. ;D O wszystkich nowych rozdziałam informuje na facebooku na mojej stronie.
https://www.facebook.com/pages/Kochanie-pisz-mi-opowiadania-D/196134050511886?ref=hl 

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 25

Jeśli przeczytasz rozdział zostaw po sobie komentarz. To dla ciebie tylko chwila, a dla mnie uśmiechnięta twarz. Przynajmniej wiem że ktoś to czyta i nie pisze tego dla siebie. Bardzo proszę o komentarze. ;>

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Jedzcie ostrożnie. Holly dbaj o siebie.- przytuliła mnie, a następnie pocałowała w policzek mama Louisa. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Droga była długa i nudna. Bez trudu udało mi się zasnąć. Nie mam pojęcia ile spałam. Chyba długo, bo dopiero na miejscu obudził mnie głos Louisa.
- Kochanie wstawaj. Już jesteśmy.- otwarłam oczy i się rozejrzałam. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy w stronę mojego domu. Weszliśmy do środka. Ja od razu pokierowałam się do kuchni. Nalałam sobie do szklanki wody i się napiłam. Poszłam na górę się odświeżyć. Gdy wróciłam w salonie siedzieli chłopaki. Zdziwiłam się trochę. Przywitałam się z nimi i usiadłam na sofię.
- Louis przyniesiesz mi sweter?- spytałam. chłopak pobiegł na górę. Po chwili przyszedł z swetrem w dłoni. Podał mi go i usiadł na fotelu. Zaczął gadać o czymś z chłopakami.- Przyniesiesz mi coś do picia?- spytałam znowu. Chłopak posłusznie poszedł do kuchni i przyniósł mi sok.
- Jak było u przyszłych teściów?- zapytał Harry śmiejąc się.
- Bałam się że mnie nie polubią. No ale na szczęście polubili.- uśmiechnęłam się. Chłopaki znowu zaczęli o czymś rozmawiać.- Louis?
- Co znowu?- spytał wkurzony. Zmarszczyłam czoło.- To że jesteś w ciąży nie znaczy że będę ci usługiwał. Czuje się jak jakiś służący. Jak tak ma wyglądać całe moje życie, to ja się na to nie piszę.- chłopak był strasznie wkurzony. Swoimi słowami wkurzył również mnie.
- Po pierwsze chciałam się tylko o coś spytać, a po drugie proszę bardzo idź sobie. Skoro tak ci źle to tam są drzwi. Nikt cię tu nie trzyma na siłę.- podniosłam głos.
- Mogę wyjść. Tylko żebyś potem tego nie żałowała.- również podniósł głos.
- Uspokójcie się!- krzyknął Liam. Oboje z Louisem się już nie odzywaliśmy. Chłopaki tylko coś mówili. Po chwili cala moja złość na Louisa ustała.- Wy nie potraficie ze sobą być. Non stop tylko się kłócicie. Chwile jest dobrze, a zaraz musi któreś z was wywołać kłótnie.

- Może powinniście się rozstać.- palnął Niall. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Nawet nie dopuszczam takiej myśli do siebie. Wstałam z sofy i podeszłam do Louisa. Usiadłam mu na kolanach i się do niego przytuliłam.
- Weście skończcie. My z Louisem rozumiemy się bez słowa. Liam powiedz mi że się nie kłócicie z Danielle.
- No może czasami.
- No właśnie.- obróciłam głowę w stronę Lou.- Przepraszam. Kocham cię.- pocałowałam go w policzek.- Nie odchodź ode mnie.- szepnęłam mu do ucha.
- Nie mam takiego zamiaru. Też cię przepraszam kochanie.- również szepnął.

***

Wywaliliśmy chłopaków z domu i poszliśmy spać. Byłam padnięta. Może i spałam w aucie, ale za to wstałam bardzo wcześnie. Musiałam się spakować. Żałuje że zostawiliśmy to na rano. Mogliśmy spakować się wieczorem.

*Następnego dnia*

Przytuliłam się do Louisa i pocałowałam.
- Idź do tego klubu z chłopakami. Ja spędzę trochę czasu z Jane. Ostatnio ją zaniedbuje.- uśmiechnęłam się. Wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku szafy. Wyciągnęłam z niej ubrania w których miałam zamiar dzisiaj chodzić.
- Wolałbym iść też z tobą.- odezwał się i wstał z łóżka. Przytulił mnie od tyłu i mówił do ucha.- Kocham cię i chce z tobą spędzać każdą wolną chwile.
- Ty to już przestań się podlizywać.- zaśmiałam się.
- To co nie wybierzesz się z nami?- spytał z nadzieją w głosie.
- Yyy…- udawałam że się zastanawiam.- Nie.- odpowiedziałam szybko śmiejąc się. Louis puścił mnie i dał mi się ubrać. Włożyłam na siebie ubrania i zeszłam na dół. Przygotowałam śniadanie, po czym oboje z Lou usiedliśmy przy stole i je zjedliśmy. Po śniadaniu posprzątałam i udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Jane. Umówiłyśmy się na 15. Jane ma przyjść do mnie. Będzie u mnie nocowała. Taki babski wieczór. Musimy trochę nadrobić. Tomlinson przed 15 się zmył. Powiedział że musi się jeszcze przygotować do imprezy. Nie siedziałam długo sama. Po jakichś 30 minutach przyszła Jane. Siedziałyśmy w salonie i plotkowałyśmy. Opowiadałyśmy sobie co się wydarzyło w ostatnich dniach.
- I co Jeremy bardzo się zmienił?- spytała ciekawa mojej odpowiedzi.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Powiedział że przyjedzie nas odwiedzić. Nie wiem czy mam mu wierzyć. Gdy by przyjechał to na pewno się z nim zobaczysz.- uśmiechnęłam się.
- A jak rodzina Louisa?- znowu spytała.
- I mama i ojczym bardzo mili. Zresztą jego siostry również.
- A tak w ogóle to gdzie Louis?
- Poszedł do jakiegoś klubu z chłopakami. Ja nawet miałam iść z nimi, ale wole posiedzieć z tobą. Poza tym nie chce żeby myślał że skoro ze mną jest to nie może już beze mnie wychodzić. Przyda mu się trochę odpoczynku ode mnie.- wyjaśniałam jej. Obie się zaśmiałyśmy. Włączyłyśmy telewizor i puściłyśmy jakąś komedię. Brakowało mi wspólnie spędzonego czasu z Jane. Poza tym jest dla mnie jak siostra. Nie powinnam jej tak zaniedbywać. W końcu ona uratowała mój związek z Louisem. Jestem jej dłużniczką. Zresztą chyba do końca życia.
- Wiesz kogo już wybierzecie jako chrzestnych?- zapytała nie spodziewanie Jane. Zaśmiałam się.
- Tak wiem. Ja postanowiłam że chrzestną będziesz ty, a Louis postanowił że chrzestnym będzie Harry. Idealne połączenie. Odpowiedzialna ty i Harry.- obie wybuchłyśmy nieopanowanym śmiechem.
- Nawet nie spytałam jak się czujesz.- odezwała się jak się uspokoiłyśmy. 
- Szczerze to ostatnio trochę gorzej. Boli mnie czasami brzuch. Ostatnio dużo się dzieje. Nie mówiłam tego Lou. On jest czasami nadopiekuńczy. To po prostu nerwy.- uśmiechnęłam się do dziewczyny.- Teraz już będzie lepiej.- dokończyłyśmy oglądać film. Dzień spędzony z Jane był świetny. Może w głowie myślałam o Louisie, ale świetnie się razem bawiłyśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nudny, krótki i nie udany rozdział. ;/ Oby następny wyszedł lepszy. Postaram się dodać jutro, ale nie obiecuje. pamiętajcie o komentarzach. ;P 

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 24

Od razu gdy się obudziłam zadzwoniłam do brata. No może nie od razu. Zdążyłam się ogarnąć i zjeść śniadanie. Usiadłam na kanapie w salonie i zadzwoniłam do Jera.
- Hallo?- odezwał się do słuchawki.
- Cześć! Tu Holly twoja siostra. Nie wiem czy pamiętasz.- odezwałam się od razu gdy odebrał.
- Cześć! Nie bierz mnie za nie wiadomo jakiego dupka. Ok?
- Spotkamy się dzisiaj?- spytałam.
- Dobra. To przyjedź do mnie. Adres zaraz ci wyśle.- uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Ok. To do zobaczenia.- rozłączyłam się i poszłam przygotować. Uczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Zeszłam na dół w poszukiwaniach Louisa. On oczywiście siedział w salonie.- Lou jedziemy?- spytałam kierując się do drzwi. chłopak nie odpowiedział tylko poszedł za mną. Ubraliśmy buty i poszliśmy w kierunku auta. Wsiedliśmy do środka. Powiedziałam Louisowi adres i pojechaliśmy.
- Ile ten cały Jeremy ma lat?- zapytał gdy już jechaliśmy.
- Jer jest od ciebie tylko o rok młodszy.- odpowiedziałam na jego pytanie.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział po jakichś 10 minutach. Louis zatrzymał się przed wielką bramą. Wyszliśmy z auta i poszliśmy w kierunku furtki. Zadzwoniliśmy na domofon. Po chwili zostaliśmy wpuszczeni na posesję. Ujrzałam ogromny dom. Jakby można go było nazwać domem. To była ogromna willa z basenem i dużym ogrodem. Był także taras i na piętrze był jeszcze balkon. Przed wjazdem do garażu stało czarne Porsche. Nie wieże że mój brat dorobił się takiej kasy i że ma taki dom i auto. Drzwi otworzył nam sam Jeremy. Wpuścił nas do środka i zaprowadził do salonu.
- Masz piękny dom.- odezwałam się w końcu.- Rok temu nawet by mi nie przyszło do głowy że będziesz mieszkać w takiej willi. Na dodatek będziesz miał swoją firmę. Cieszę się że ci się powodzi.- uśmiechnęłam się i usiadłam na sofie. Dom robił wrażenie i to ogromne.
- A tak właściwie to co ty teraz robisz?- spytał zaciekawiony.
- Jestem stylistką. Obecnie pracuje z One Direction.- uśmiechnęłam się mówiąc to zdanie.- A tak właściwie to poznajcie się to jest Louis mój chłopak, a to mój brat Jeremy.- przedstawiłam ich sobie. Dlaczego tak w ogóle wyjechałeś?- spytałam. Jer nie powiedział dokładnie czemu wyjeżdża. Powiedział tylko że się wyprowadza. Nawet nie wiedzieliśmy gdzie. Mieliśmy nadzieje że wkrótce nam powie. Jednak myliliśmy się.

- Pamiętasz jeszcze mojego przyjaciela Jansona?- spytał. Prychnęłam.
- Jak mogłam go zapomnieć.- Jer się uśmiechnął. Kiedyś byłam z Jansonem. Okazał się oczywiście idiotą. Zostaliśmy przyjaciółmi. Jednak nie jakimiś najlepszymi. Utrzymywaliśmy kontakt, ale bez przesady.
- Chce ci powiedzieć, że on wcale nie jest taki głupi za jakiego go nadal masz. Planowaliśmy założyć firmę. Wszystko uzgodniliśmy i się tu przeprowadziliśmy. Zaczęliśmy od zera. Trochę pomógł nam wujek Jansona. Jest szychą. Teraz nie większą ode mnie.- przewróciłam oczami. Jer znowu się zaśmiał.- Pomógł nam i teraz jesteśmy znanymi biznesmenami. Nie chciałem żyć tak jak dawniej. Chciałem być znany i mieć dużo pieniędzy. Teraz osiągnąłem to czego pragnąłem. Jestem szczęśliwy z tego co mam.- Louis bacznie przyglądał się Jerowi. W końcu postanowił się odezwać.
- Jesteś szczęśliwy że masz pieniądze?- Louis spojrzał na niego krzywo.- Też mam pieniądze i jakoś nie byłem z tego powodu szczęśliwy. Jakbym miał wybrać rodzinę albo pieniądze to wybrałbym rodzinę. Kiedy poznałem twoją siostrę dopiero poczułem że jestem wystarczająco szczęśliwy. Za nią oddałbym całą sławę i pieniądze. Życzę cię żebyś kiedyś doświadczył czegoś takiego. Żebyś poznał dziewczynę, która zrobi z ciebie innego człowieka. Nie sądzę żebyś poznał kogoś takiego jak Holly, bo ona jest jedyna w swoim rodzaju. Ona jest najważniejsza w moim życiu. Nie pieniądze czy sława tylko ona. Dla niej mógłbym rzucić to wszystko. – Louis zrobił mu wykład. Nie sądzę żeby to do niego dotarło. On strasznie się zmienił. Pieniądze są dla niego najważniejsze. Nie poznaje tego człowieka. To nie jest już ten sam Jeremy.
- Przyjedziesz nas odwiedzić? Mama by bardzo tego chciała.- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Postaram się przyjechać. Zadzwonię jeszcze do ciebie.- wyjaśnił. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.- Donna otwórz!- krzyknął Jer. Nie mam pojęcia kim jest ta kobieta. Po chwili w salonie znalazła się starsza kobieta i jakiś chłopak. Ten sam co w kawiarni. Wydaje mi się że go znam. Jer wstał i podszedł do chłopaka.- Cześć! Sorry, ale zapomniałem że mieliśmy się spotkać. Pamiętasz jeszcze moją siostrę Holly?- zapytał chłopaka. Ten się tylko uśmiechnął i na mnie spojrzał.- Ja się przebiorę i zaraz wracam.- wyjaśnił i znikł.
- Ale się zmieniłaś.- zaśmiał się chłopak.
- My się znamy?- zapytałam marszcząc czoło. Chłopak znowu się zaśmiał.
- Nie pamiętasz mnie? Aż tak się zmieniłem? A takie imię jak Janson coś ci mówi?- zapytał z uśmiechem. Otworzyłam szeroko oczy.

- Boże, naprawdę cię nie poznałam. Zastanawiałam się skąd cię kojarzę.
- Co u ciebie słychać?- spytał ciekaw.
- Dużo by tu mówić. Jestem stylistką. To mój chłopak Louis, a to Janson.- przedstawiłam ich sobie.- Jestem w ciąży.
- Naprawdę? Nie spodziewałem się aż takich zmian.- zaśmiał się.- No ale gratulacje.
- Dzięki. Gdzie wybieracie się z Jerem?- zapytałam marszcząc czoło.
- Na spotkanie z klientem.- wyjaśnił. Po chwili do salonu wszedł Jeremy ubrany w garnitur. Czego ja się mogłam spodziewać.
- To czekam na twój telefon. Na razie.- pożegnałam się i wyszłam z domu. Idiota tylko o interesach myśli. Wsiedliśmy do auta i wróciliśmy do domu. Ja od razu poszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i położyła się na łóżku. Nie rozumiem jak można się tak zmienić. I to jeszcze na gorsze. Do pokoju wszedł Louis. Położył się obok mnie na łóżku. Patrzył na mnie i się uśmiechał. Odgarnął kosmyki moich włosów.
- Kochanie nie denerwuj się.- szepnął Louis.
- Jak mam się nie denerwować. Mam chorego psychicznie brata.- odezwałam się głośno. Louis przybliżył się do mnie i złożył na ustach pocałunek. Położyłam się na plecach, a Lou na mnie usiadł. Nadal mnie całował.
- Wiesz że cię kocham najbardziej na świecie?- pokiwałam tylko głową.- Jak bym wiedział że będziesz się potem tak denerwować, to wcale bym cię tam nie zabrał. Jesteś w ciąży powinnaś o siebie dbać.- zaczął prawić mi morały. Żeby się uciszył pocałowałam go. Przytuliłam go do siebie. Długo byliśmy w takiej pozycji.
- Naprawdę oddałbyś swoją sławę i pieniądze żeby być ze mną?- zapytałam uśmiechając się.
- Mówiłem ci już że jesteś najważniejszą osoba w mim życiu. Kocham ci najmocniej na świecie. Zrobił bym dla ciebie wszystko. Nawet zawiózłbym cię do chorego braciszka.- zaśmiałam się. Znowu go zaczęłam całować. Usłyszeliśmy że ktoś wszedł do pokoju. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę drzwi. Stała w nich mama Louisa.
- Przepraszam.- odezwała się i chciała wyjść.
- Czekaj mamo!- zawołał za nią Lou. Kobieta się wróciła.
- Chciałam tylko zawołać was na obiad, ale widzę że wam przeszkadzam.- uśmiechnęła się w naszym kierunku.
- Zaraz przyjdziemy.- odezwał się Lou. Kobieta wyszła. Tommo wstał ze mnie.- Idź już na dół, ja zaraz też przyjdę.- posłuchałam go i poszłam. Szłam w kierunku kuchni. Usłyszałam kawałek rozmowy mamy i ojczyma Louisa. Zatrzymałam się w miejscu.
- Przeszkodziłam im, ale zaraz przyjdą.- zaśmiała się.- Cieszę się że Louis jest z Holly. To idealna dziewczyna dla niego. Widać że on bożego świata poza nią nie widzi. Boję się tylko że ona nie odwzajemnia jego uczuć.- w tym momencie weszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się do rodzicielki Louisa.
- Niech się pani o to nie martwi. Kocham Louisa tak samo jak on mnie. Inaczej chyba nie byłabym z nim w ciąży.- podarowałam jej kolejny uśmiech.
- Nie odbierz tego źle. Ja po prostu martwię się o swoje dziecko. Za niedługo zobaczysz sama jak to jest.
- Rozumiem panią. Ale naprawdę nie ma się pani o co martwić.- do kuchni wszedł Louis. Nie kontynuowałyśmy tematu.

***

Jak zwykle czekałam na Louis. Chciałam iść już spać, ale on jak zwykle gdzieś łazi. W końcu pojawił się w pokoju. Położył się obok mnie.
- Zaraz cię stąd wywalę. Jesteś cały zimny.- chłopak się zaśmiał i szybko do mnie przysunął. Objął mnie i poczułam zimno.- Jesteś okropny wiesz?- Lou się zaśmiał. Pocałował mnie delikatnie w szyje, a następnie w usta.
- I co nadal tak sądzisz?
- Tak.- wtuliłam się w niego. Już po chwili był ciepły. Zaśnięcie nie stworzyło mi żadnego trudu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Proszę mega długa część. ;P To chyba moja najdłuższa. ;D Czekam na wasze komentarze. Następną część napisze raczej około poniedziałku, wtorku. Jadę jutro na wieś i wracam w niedzielę. Tak więc nie będę mogła napisać w weekend. Komentujcie i dodawajcie do obserwatorów mojego bloga. ;>

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 23

*Następnego dnia*

Obudziłam się po 10. Spojrzałam na miejsce obok. Louis już nie było. Wstałam z łóżka. Uczesałam się, pomalowałam i ubrałam. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było.
Weszłam do kuchni. Zobaczyłam Louisa rozmawiającego ze swoim ojczymem. Ich wzrok padł na moja osobę. Lou się uśmiechnął. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Louis był oparty o blat kuchenny, a Mark siedział na krześle. Przytuliłam się do chłopaka.
- Jesteś głodna?- zapytał Louis.
- Nie.- odpowiedziałam krótko. Louis znowu zaczął rozmowę z ojczymem. Wyszłam z kuchni i usiadłam w salonie na sofie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer mojej mamy. Po jakichś 2 sygnałach odebrała.
- Cześć mamo!- przywitałam się radośnie.
- Hej kochanie! Jak się czujesz?- od razu zapytała. Uśmiechnęłam się.
- W porządku. Jestem z Louisem u jego rodziców.
- Wróciliście do siebie?- spytała zaciekawiona.
- Tak.- znowu się uśmiechnęłam.
- Cieszę się. Nie mogę teraz za bardzo rozmawiać. Zadzwoń później. Dbaj o siebie kochanie.- odezwała się troskliwym głosem.
- Pozdrów wszystkich. Pa.- rozłączyłam się.
- Co?- zapytał Louis. Spojrzałam w kierunku kuchni. Stał w progu i mi się przyglądał.
- Nic.- zaśmiałam się.- Idziemy?- spytałam. Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moim kierunku. Chwyciłam ją i poszliśmy razem w stronę drzwi. Wyszliśmy i poszliśmy na spacer. Louis cały czas mnie obejmował. On zawsze jest czuły i słodki. Po spacerze po okolicy poszliśmy do galerii. Chodziliśmy po sklepach. Louis kupił mi kilka rzeczy. Nie chciałam, ale on i tak mi to kupił. Nie lubię kiedy mi coś kupuje. Usiedliśmy przy stoliku. Louis poszedł kupić nam kawę. Wpatrywałam się w ludzi siedzących obok. Naprzeciwko naszego stolika siedziało trzech chłopaków. Nie wiem czemu, ale przyciągnęli mów wzrok. Patrzyłam na nich przez dłuższy czas. W końcu jeden z nich także na mnie spojrzał. Oboje patrzyliśmy na siebie ze zdziwieniem. Doskonale się znaliśmy. To był Jeremy. Mój brat. Nie widziałam go tyle czasu. Strasznie się zmienił. Po jakichś pięciu minutach chłopak wstał i podszedł do mojego stolika. Nic nie mówił. Usiadł na krześle obok.
- To naprawdę ty?- zapytałam zdezorientowana.
- Najwidoczniej.- odpowiedział. Był równie zdziwiony co ja.
- Czemu się nie odzywałeś? Czemu nie dawałeś znaku życia?- zadałam następujące pytania. Chłopak spuścił wzrok. Wzruszył ramionami.- Jesteś najlepszym bratem na świecie. Fajnie że się interesowałeś co się dzieje w moim życiu.- zaczęłam mu robić wyrzuty.- Chciałabym ci powiedzieć że jestem w ciąży. Będziesz wujkiem.- byłam na niego strasznie wkurzona.
- Cieszę się.- uśmiechnął się lekko. Prychnęłam.- Boże. O co ci chodzi? Przecież mnie widzisz.- odezwał się.- Masz ze sobą jakiś problem?- spytał. W tym momencie podszedł do nas Louis.
- O co chodzi? Może ty masz ze sobą jakiś problem?- wtrącił się Lou. Spojrzał wrogo na mojego brata.
- Może zostaw mi jakiś telefon czy coś? No chyba że masz mnie kompletnie gdzieś? Chciałabym się z tobą jeszcze zobaczyć. Zresztą nie tylko ja. Mama również. Ale wiesz co idź. W końcu koledzy czekają.- odezwałam się wkurzonym głosem. Ten chłopak zaczął mnie irytować. Po chwili namysły odezwał się.
- Przepraszam.- podszedł do mnie i przytulił. Tego mi brakowało. Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i wręczył mi ją.- Co ty tu właściwie robisz?- zapytał.
- Przyjechałam z Louisem do jego rodziny.- odpowiedziałam.
- Na długo przyjechałaś? Chciałbym się z tobą spotkać czy coś. Teraz za bardzo nie mam czasów. Przyszliśmy tylko na kawę i wracamy do interesów.- wyjaśnił.
- Masz firmę?- spytałam. Ten tylko kiwnął głowa. Boże, mój brat ma firmę a ja nic nie wiem.- Zadzwonię do ciebie i najwyższe się gdzieś umówimy.
- Dobra to na razie.- uśmiechnął się i poszedł do kolegów. Strasznie wydoroślał. Zmienił się i to bardzo.
- Kto to był? Mam czuć się zazdrosny?- zapytał Lou unosząc jedną brew. Uśmiechnęłam się i wzięłam od niego swoją kawę.
- To był mój Jer.- wyjaśniłam z uśmiechem.- Mój brat.
- Dobrze wiedzieć. Mogę do niego iść i mu powiedzieć co o nim myślę?- zapytał poważnym głosem Louis. Zaśmiałam się.
- Jestem w ciąży i nie powinnam się denerwować.- zaczęłam się przyglądać znajomym Jeremy’ego. Znałam jednego z nich. Bynajmniej tak mi się wydawało.- Wracamy?- zapytałam. Louis wstał i chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy do domu.- To już nie jest ten sam mój Jer. Zmienił się i to bardzo. Teraz wielce koleś w garniturku. Kiedyś mówił że nigdy tego na siebie nie włoży. Strasznie nie lubił chodzić w garniturze. A teraz co? Boże jak ten chłopak mnie irytuje.- weszliśmy do domu i poszliśmy w kierunku kuchni. W domu już pachniało obiadem. W kuchni była tylko mama Louisa.- Dzień dobry!- przywitałam ją uśmiechem. Usiedliśmy przy stole i kontynuowaliśmy dyskusję.
- Jeszcze go nie poznałem, ale już mnie zaczął wkurzać. Mam więcej pieniędzy od niego, więc niech się nie uważa za nie wiadomo kogo.- zaśmiałam się.
- Louis daj sobie spokój. Ja sama go nie poznaje. Spotkam się z nim i pogadam. Nie widziałam się z nim tyle czasu, że powinniśmy sobie wyjaśnić kilka spraw. Pojedziesz ze mną się z nim spotkać? W końcu jesteś moim chłopakiem i masz do tego prawo. Poza tym zgubie się tu.- znowu się zaśmiałam.- Jak nie pójdziesz to już więcej mnie nie zobaczysz, bo nie będę wiedziała gdzie jestem.- Louis także się zaśmiał.
- Pojadę z tobą, ale tylko dla tego żeby kontrolować sytuacje.- wyjaśnił.
- Musisz zawsze być taki opiekuńczy. Nie możesz jechać tam po to żeby mi towarzyszyć?- nadal się śmialiśmy.
- Nie.
- Zadzwonię do niego jutro.- wyjaśniłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer mamy i do niej zadzwoniłam.
- Cześć mamo! Muszę ci coś ważnego powiedzieć.- odezwałam się od razu gdy odebrała.
- Nie mam teraz czas kochanie.- wyjaśniała.
- Ale to naprawdę ważne. Byłam z Louisem w galerii i poszliśmy do kawiarni. Spotkałam tam Jeremy’ego.- wyjaśniał jej. W słuchawce usłyszałam ciszę.- Mamo jesteś tam?- spytałam.
- Tak- odpowiedziała cicho.

- Mam jego numer. Jutro się z nim spotkam.
- Namów go żeby wrócił.- błagała mama.
- Wątpię. On nie będzie miał czasu, żeby przyjechać. Ma swoją firmę. Opowiem ci wszystko jak wrócimy. Przyjedziecie do nas jak wrócimy?- zapytałam.
- Na pewno.
- Ja kończę. Pa.- rozłączyłam się. Louis się do mnie szczerzył. Zmarszczyłam czoło.- Co?- spytałam.
- Zapytałaś czy przyjadą do nas, a jeszcze nie mieszkamy razem.- wyszczerzył się.
- Po pierwsze skąd wiesz że nie miałam na myśli dziecka? A po drugie i tak siedzisz u mnie cały czas, więc co za różnica?- też się uśmiechnęłam. Chłopak zbliżył swoje usta do moich i mnie pocałował.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wreszcie napisałam wasz upragniony rozdział. Jak widać nikt nie zgadł co się stanie. Bardzo mnie to cieszy. ;P To znaczy że jeszcze potrafię napisać coś nie spodziewanego. Bynajmniej tak sądzę. Może tak nie jest. ;P Wracając do rozdziału. Mam nadzieje że się podoba. Zostawcie jakieś komentarze. ;> Nie wiem jeszcze kiedy napisze kolejny. ;D