Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 55

*Następnego dnia*

- Przyjadę po ciebie jak będę wracał.- powiedział Louis, całując mój policzek. Wysiadłam z auta i zamknęłam za sobą drzwi. Obróciłam się i ruszyłam w stronę domu Jane. Stanęłam przed drzwiami, a następnie zapukałam. Louis miał załatwić coś na mieście, a ja pilnie chciałam rozmawiać z Jane. Drzwi otwarła mi sama blondynka. Powitała mnie swoim pięknym uśmiechem, odwzajemniłam to. Dziewczyna wpuściła mnie do środka, po czym zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Gdy znalazłyśmy się w niewielkim pomieszczeniu, blondynka mnie mocno przytuliła.
- Strasznie się dużo ostatnio wydarzyło.- powiedziałam odsuwając się od przyjaciółki.
- U mnie też.- zaśmiała się.- Mów pierwsza.- uniosłam do góry dłoń i rozszerzyłam palce wskazując na pierścionek.
- Louis mi się oświadczył.- dziewczyna pisnęła i zaczęła mnie przytulać. Zaczęłam chichotać, bo to w końcu jeszcze nie koniec dobrych wiadomości. Gdy Jane się opanowała chwyciła moją dłoń i zaczęła oglądać pierścionek.
- Gratuluje.- posłała mi szeroki uśmiech.- Pierścionek jest śliczny. Kiedy on ci się oświadczył i dlaczego wiem dopiero teraz?- zaśmiała się. Opowiedziałam jej całą naszą historie sprzed kilku dni.
- Kilka dni przed wyjazdem dowiedziałam się że jestem w ciąży.- wyszczerzyłam się. Jane jeszcze raz mocno mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak cholernie się cieszę.- blondynka odsunęła się ode mnie i dotknęła mojego brzucha.- Będę twoją ciocią maluchu. Masz dla mnie jeszcze jakieś wiadomości?- zaśmiała się.
- Raczej nie, ale Louis znowu coś wykombinował. Jakaś niespodzianka.- obie usiadłyśmy na jej łóżku. Jane trzymała moją dłoń w swojej.- Teraz ty mów co się wydarzyło.
- Pogodziłam się z twoim bratem i prawdopodobnie razem zamieszkamy.- pochwaliła się.
- To świetnie. Przeprowadzisz się do niego?- spytałam. Wzruszyła ramionami.
- Jeszcze niczego nie uzgadnialiśmy. Jer jak zwykle jest zajęty, ale niedługo ma przyjechać.- uśmiechnęłam się.
- Na pewno coś wymyślicie.
- Louis śpiewa w sławnym zespole, a ma dla ciebie więcej czasu niż dla mnie Jer.- stwierdziła Jane. Pokręciłam głową.
- Teraz. Chłopaki mają jechać w jakąś trasę. Nie wiem jak on zamierza to wszystko pogodzić. Ślub, trasa, ja. Za niedługo pojawi się dziecko. Boje się tego, Jane. Boje się że odstawi nas na boczny tor. Pracuje z chłopakami, ale niebawem się to zmieni. Ja zostanę w domu z dzieckiem, a Lou będzie jeździł po świecie.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na swoje ręce.- Sama wybrałam takie życie. Nie zamierzam mu stawać na drodze.
- Kochanie, masz przecież mnie, Jera, rodziców i rodziców Louisa. Nie zostaniesz sama.- zapewniła mnie.
- Będziesz chrzestną?- podniosłam wzrok na blondynkę. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Myślałam, że nigdy nie spytasz.- zachichotała. Mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Louis. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam aparat do ucha.
- Holl, jestem już pod domem Jane.- oznajmił.- Niespodzianka czeka.- zachichotał.
- Już idę.- powiedziałam po czym schowałam telefon do kieszeni.- Muszę już iść. Louis, na mnie czeka.- wstałam i obie wyszłyśmy z pokoju.
- Nie martw się tak wszystkim. W końcu jesteś w ciąży. Jesteś za bardzo przewrażliwiona. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Trzymam cię za słowo.- Jane wyszła ze mną przed dom.- Zobaczymy się za niedługo.- przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
- Jasne.- uśmiechnęłam się.- Od naszego powrotu, nawet nie byłam w domu. Raczej nie prędko tam się znajdę, bo Louis znowu coś wykombinował.- Jane spojrzała gdzieś za moimi plecami i do kogoś pomachała i się uśmiechnęła. Obróciłam głowę i zobaczyłam auto Louisa.

- Oj tam znowu się przejmujesz. Chłopak się stara. Idź już i zadzwoń jutro. Chce wiedzieć o co chodzi.- zaśmiałam się.
- Ok. Pa.- pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do auta Louisa. Gdy wsiadłam od razu powitał mnie jego śliczny uśmiech.- To gdzie jedziemy?
- Zobaczysz.- odpowiedział.

Louis zatrzymał się ulice od domu chłopaków. Zmarszczyłam czoło. Louis bez słowa wysiadł z auta, ja zrobiłam dokładnie to samo. Spojrzałam na bruneta, który wyciągnął do mnie rękę, chwyciłam ją.
- Co tu robimy?- uniosłam jedną brew.
- Chodź.- brunet pociągnął mnie za rękę. Wyciągnął z kieszeni kluczę do furtki jednego z domów. Otworzył ją i przepuścił mnie pierwszą. Spojrzałam na ogromną wille. Była piękna i z pewnością droga. Nie równała się ani w jednym stopniu z moim domem. Louis objął mnie od tyłu.- I jak się podoba niespodzianka?- szepnął do mojego ucha.
- Błagam powiedz że wynająłeś ten dom, a nie kupiłeś.- również szepnęłam.
- Kupiłem. Chce żeby to był nasz wspólny dom. Wszystkie rzeczy już tam są. Chodź do środka.- Lou pociągnął mnie za rękę do środka. Stało tu kilka pudeł. Dom był w środku urządzony bardzo nowocześnie, co bardzo mi się spodobało. Obejrzałam każdy pokój. Każdy był taki piękny i duży. Przedpokój, salon, kuchnia, pokój gościnny, łazienka, kolejna łazienka wszystko było piękne. Pokój dla dziecka nie był jeszcze zrobiony. Louis otwarł przede mną kolejne drzwi. Była to sypialnia.

- Musisz mi zrobić taką mini mapę tego domu.- zachichotałam.

- Skoro chcesz.- uśmiechnął się. Tomlinson usiadł na łóżku cały czas mi się przyglądając.
Podeszłam do niego stając pomiędzy jego nogami. Położyłam ręce na jego barkach, a dłonie Lou wylądowały na moich biodrach. Brunet przechylił głowę do tyłu by na mnie spojrzeć. Nachyliłam głowę i pocałowałam jego miękkie usta. Popchnęłam chłopaka do tyłu, po czym na nim usiadłam. Lou położył swoje ręce na moich udach i kolejny raz mnie pocałował.
- To łóżko jest jeszcze nie wypróbowane.- powiedział i zaczął się śmiać.- Widzę że postanowiłaś je przetestować.- zbliżyłam swoje usta do jego ucha.
- Zachowujesz się jak Harry.- głupio się uśmiechnęłam i spojrzałam na chłopaka. Uniósł jedną brew. Zrzucił mnie z siebie, po czym sam teraz był nade mną. Rozbawiło mnie jego zachowanie.
- Stwierdziłem tylko fakty.- szepnął. Jego dłonie nadal były na moich udach. Zbliżył swoje usta do mojej szyi. Złożył na niej kilka pocałunków, a następnie zrobił malinkę. Ściągnęłam z niego koszulkę i moim oczom ukazał się jego tors. Przygryzłam dolną wargę. Brunet znowu zaczął mnie całować. Całkowicie przy tym odpłynęliśmy.
- Testujecie łóżko?- usłyszałam głos Stylesa. Louis jak na zawołanie ode mnie odskoczył. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce.- Mówiłem, że tu ich znajdziemy.- zachichotał. Harry zrobił śmieszną minę, co mnie rozbawiło. Chwyciłam poduszkę i w niego nią rzuciłam.
- Nie mogłeś kupić domu na drugim końcu miasta, musiałeś ulice dalej od nich?- zaczęłam się śmiać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Muszę was uświadomić, że ten blog dobiega powoli końcu. ;/ No cóż. Może dojdzie do 70 i będzie koniec. ;> Rozdział nie sprawdzony, bo mi się nie chciało. ;P

Pozdrawiam, Nika xx

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 54

*Następnego dnia*

- Louis gdzie my jedziemy?- zmarszczyłam czoło i spojrzałam na siedzącego obok bruneta.
- Do chłopaków. Widzę że zapomniałaś już jak tam się jedziesz.- zaśmiał się.
- Nie możemy jutro? Chce jechać do domu. Jestem zmęczona.
- Nie, nie możemy, bo jedziemy do chłopaków.- powiedział Lou. Obróciłam głowę w stronę swojej szyby. Nie chciałam się z nim kłócić, więc już się nie odzywałam. Wsłuchałam się w muzykę lecącą w radiu. Byliśmy już dość blisko domu. Wpatrywałam się we wszystko za szybką. Nie było nas tu zaledwie kilka dni, a strasznie się zdążyłam za tym wszystkim stęsknić. Moje kochane miasto w którym mam mnóstwo przyjaciół. Westchnęłam.

Taksówka zatrzymała się pod domem chłopaków. Wysiedliśmy z auta. Louis zapłacił taksówkarzowi i zabrał nasze bagaże. Bez pukania weszliśmy do domu. Lou zostawił nasze walizki w korytarzu. Na moich ustach wymalował się uśmiech. Spletliśmy swoje palce i weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Danielle z Liamem. Oboje byli do siebie przytuleni. Był to naprawdę słodki widok. Na jednym z foteli siedział Niall, a na jego kolanach Harry. Rozbawił mnie ten widok. Dość śmiesznie tak wyglądali. Zayn jako jedyny siedział samotnie na drugim fotelu. Oglądali jakiś film, ale najwyraźniej im przerwaliśmy.
- Cześć wszystkim!- przywitałam się.

- I co jak było?- spytał Harry zabawnie poruszając brwiami. Miałam ochotę czymś mu teraz przywalić, ale miałam pod ręką tylko Louisa.
- Całkiem fajnie. Dzięki że pytasz.- zachichotałam.
- Działo się coś szczególnego?- chłopak nadal dopytywał. Zayn głupkowato się uśmiechał.
- Darujcie sobie.- uśmiechnęłam się. Ich zachowanie mnie wkurzało, ale zarazem bawiło.
- Louis?- nie odpuszczał Styles. Lou uniósł kciuk do góry i głupio się uśmiechnął. Hazz zaczął klaskać. Spojrzałam na Louisa. Teraz domyśliłam się że Harry wiedział o naszych zaręczynach.
- Holly, jest oficjalnie moją narzeczoną.- pochwalił się Tomlinson przyciągając mnie do siebie i całując w policzek. Wyszczerzyłam się.- Holly jest w ciąży.- dopowiedział po chwili.
- Miałeś się jej tylko oświadczyć.- odezwał się Liam. Dan uderzyła go w ramię.
- Gratuluje.- odezwał się Niall.- Będę wujkiem!- ucieszył się.
- Przecież już jesteś wujkiem, Theo.- przypomniał mu Zayn.
- No to będę podwójnym.- zaczęłam się śmiać.

Nalałam sobie do szklanki soku. Dan akurat weszła do kuchni. Uśmiechnęła się do mnie.
- Gratulacje.
- Dziękuje.- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Masz szczęście że masz Louisa. On naprawdę cię kocha. Nie widzi poza tobą świata. To naprawdę słodkie. Pasujecie do siebie.- obdarowałam ją jeszcze szerszym uśmiechem.
- Wy z Liamem też do siebie pasujecie. Tak ślicznie razem wyglądacie.
- Dzięki. Mam nadzieje że wreszcie wam się ułoży. Dużo razem przeszliście i życzę wam jak najlepiej.- Dan obróciła się i wyszła. Strasznie ją polubiłam. Była tak cholernie miła. Liam jest cholernym szczęściarzem, że ma taką dziewczynę przy sobie.

Leżałam na łóżku. Analizowałam dzisiejszy dzień.
Usłyszałam ciche pukanie, a następnie drzwi się otwarły i ujrzałam Nialla. Trzymał w ręku gitarę. Uśmiechnął się do mnie. Jak ja uwielbiałam ten jego chłopięcy uśmiech. Wyglądał jak jakiś chłopiec, a nie mężczyzna.
- Mogę wam zagrać?- spytał wskazując na gitarę.
- Nam?- uniosłam jedną brew.
- No wiesz jesteś w ciąży.- wyjaśnił Nialler. Szeroko się uśmiechnęłam.
- Chcesz z mojego dziecka zrobić muzyka?- spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparłam się plecami o ścianę. Poklepałam ręką miejsce obok. Horan wszedł do środka i usiadł obok mnie.- Proszę Niall, możesz nam zagrać.- zgodziłam się. Nisll bez zastanowienia zaczął grać na gitarze i przy tym śpiewać. Blondyn doskonale wiedział jak strasznie lubiłam słuchać jego śpiewu. Chłopak śpiewał różne piosenki. Ja z uśmiechem na ustach mu się przyglądałam i uważnie słuchałam. Niall był dla mnie takim dobrym przyjacielem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chce wam życzyć zdrowych i wesołych świąt. ;* Spędźcie ten czas w gronie rodziny i przyjaciół. ;*
Moim prezentem dla was jest to że dzisiaj udostępniam na każdym blogu i fb nowy rozdział. ;D
Wesołych świąt! ;3

Pozdrawiam, Nika

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 53

*Następnego dnia*

- To nie był sen, prawda?- spytałam uśmiechając się jak wariatka. Lou objął mnie ramionami i pocałował mój policzek.
Od jakiejś godziny leżeliśmy w łóżku.
- Nie to nie był sen, kochanie.- zapewnił mnie.
- Jakie wybierzemy imiona?- spytałam.- Podoba mi się Nancy i Josh.- stwierdziłam.
- Mi też. Imię nie jest teraz ważne.- powiedział całując moją głowę.
- Skoro mamy za miesiąc wziąć ślub, to co my tu jeszcze robimy? Jest masa rzeczy do zrobienia.-spojrzałam na chłopaka, który cwaniacko się uśmiechnął.
- Jasne. Możemy wracać jutro. Niespodzianka na ciebie czeka.
- Co znowu wykombinowałeś?- uniosłam jedną brew.
- Niespodzianka to niespodzianka. Chyba już ostatnia zresztą.
Ostatni dzień spędziliśmy na spacerowaniu po wyspie i przy okazji na obściskiwaniu się. Tu byliśmy wolni. Nie musieliśmy się liczyć z tym że ktoś zrobi nam zdjęcie, a już jutro będzie ono w prasie. Tu była kompletna swoboda. Niestety to ostatni dzień. Mamy dużo do zrobienia w domu. Całe te przygotowania do ślubu, muszę iść do lekarza, trzeba poinformować gości. Chyba nikt nie wie o tym że się zaręczyliśmy. Dużo pracy przed nami, a tak mało czasu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bark pomysłu i wychodzi krótki śmieć. xD Wybaczcie za to coś u góry, ale naprawdę nie miałam pomysłu. Następny rozdział musi być osobo. ;P Już dłuższe pisze notatki pod rozdziałem. xD Przepraszam was. Wynagrodzę wam to w następnym rozdziale, chyba. ;3

Pozdrawiam, autorka tego dziadostwa. xD

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 52

*Następnego dnia*

Spacerowaliśmy dzisiaj z Lou po wyspie. To było dziwne uczucie być tylko we dwójkę, nie zapominając o dziecku. Zero cywilizacji. Tylko nasza trójka. Co prawda są tu jacyś ludzie, ale nie spotkaliśmy akurat nikogo. Spędziliśmy miło czas. Później byliśmy na plaży. Taka odmiana mi się bardzo podoba. Mogłabym tu zostać z Louisem na zawsze. Pewnie bym tęskniła za chłopakami, Jane i Jerem. Musielibyśmy ich tu przywieść. Życie bez nich nie miałoby sensu. To bardzo bliskie mi osoby, zresztą Lou też. Spojrzałam na chłopaka. Jego wzrok błądził po ziemi. Był dzisiaj jakiś zamyślony.
- Lou, idę wziąć prysznic.- oznajmiłam wstając. Chłopak tylko kiwnął głową. Poszłam do łazienki. Podeszłam do białej wanny i odkręciłam kran. Spięłam włosy i ściągnęłam z siebie ubrania. Po długiej, odprężającej kąpieli wyszłam z wanny. Włożyłam na siebie szlafrok. Brudne ubrania zostawiłam w łazience, a czyste wzięłam z szafy. Ubrałam się, przeczesałam włosy i poszłam szukać bruneta o niebieskich oczach. Louisa nie było w domu. Zdziwiło mnie to trochę, bo nie mówił że będzie gdzieś szedł. Dostrzegłam na stole w salonie kartkę. Podeszłam do niej i wzięłam do ręki. Zaczęłam czytać literki które się na niej znajdowały.

Patrzyłam na lampiony ustawione na piasku. Wszystkie się świeciły. Na dworze zaczęło się robić ciemno, więc było je wyraźnie widać. Powoli szłam ścieżką prowadzącą do Louisa. Rozglądałam się na boki w poszukiwaniu chłopaka. W końcu jednak sobie odpuściłam i patrzyłam tylko przed siebie. Moje usta uformowały się w szeroki uśmiech, gdy dostrzegły postać przystojnego chłopaka. Przyspieszyłam krok. Lou stał obok niewielkiego stolika i dwóch krzeseł. Dookoła stołu na piasku było kilka czerwonych lampionów. Podeszłam do bruneta i od razu go pocałowałam. To było słodkie co zrobił.

- To ta niespodzianka?- spytałam unosząc jedną brew.
- Nie zupełnie, ale po części.- uśmiechnął się. Usiedliśmy na krzesłach. Na stole było dużo owoców i wino. To był taki mini piknik, ale na stole. Louis chciał mi wlać wina, ale zakryłam kieliszek i pokręciłam głową. Zmarszczył brwi, ale się nie odezwał. Wlał sobie wina i szybko opróżnił zawartość swojego kieliszka. Był jakiś zdenerwowany i rozkojarzony.
- Jak ci się podoba wyspa?- zapytał łącząc nasze palce. Nadal się uśmiechałam.
- Jest cudowna.- odpowiedziałam szczerze.
- Chciałbym żebyśmy od teraz zaczęli nowy etap naszego związku. A w szczególności zacznijmy sobie ufać, Holly.- pokiwałam głową. Ta sprawa z Diegiem i Vicky oddaliła nas od siebie. Chyba czas mu powiedzieć o dziecku. Idealna chwila.
- Louis, muszę ci coś ważnego powiedzieć.- zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Hol, poczekać.- uśmiechnął się. Louis sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe, czarne pudełeczko. Stanął na równe nogi, po czym uklęknął. Otworzył pudełeczko i moim oczom ukazał się pierścionek. Kilkakrotnie zamrugałam. Czy to naprawdę się dzieje?- Zostaniesz moją żoną?- spytał z uśmiechem na twarzy. Byłam w szoku. Nie spodziewałam się tego. Przez dłuższą chwile po prostu na niego patrzyłam. Łzy szczęścia zgromadziły się w moich oczach. Czułam się jakby odebrano mi głos. Przyciągnęłam dłoń do ust, tym samym zakrywając sobie usta. Pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Pokiwałam głową.
- Tak.- wyszeptałam. Louis z szerokim uśmiechem na ustach wsunął mi pierścionek na palec. Pierścionek był piękny. Wyglądał jak róża. Pocałowałam Lou, a następnie go przytuliłam. Zacisnęłam mocno powieki. Nie wierze że jestem jego narzeczoną. Brunet odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy.
- Co mi chciałaś powiedzieć?- prawie o tym zapomniałam. Przełknęłam ślinę i zebrałam się na odwagę. Delikatny uśmiech pojawił się na moich oczach.

- Jestem w ciąży, Louis.- chłopak chwile wpatrywał się we mnie, jakby nie wierzył w moje słowa. Następnym jego ruchem było to że wstał na równe nogi. Włożył ręce do kieszenie, zrobił kilka kroków, a następnie się zatrzymał. Odchylił swoją sylwetkę do tyłu i spojrzał na niebo. Przymknął powieki i szeroko się uśmiechnął, ukazując przy tym zęby. Chwile później chłopak się odwrócił i do mnie podbiegł. Pocałował moje usta, głupio się szczerząc. Jedną ręką chwycił moje plecy a drugą dał pod moje nogi, podniósł mnie i zaczął się śmiać.- Louis, wszystko z tobą dobrze?- zachichotałam, ale chłopak to przerwał całując moje usta. Postawił mnie z powrotem na ziemie. Ujął moją twarz w swoje dłonie. Jego wzrok intensywnie wpatrywał się w moje oczy.
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?- spytał.- Musiałaś wiedzieć wcześniej.
- To miała być niespodzianka.- usprawiedliwiłam się.- Chciałam ci to powiedzieć w odpowiednim momencie. Takim jak ten.- chłopak złączył nasze usta w długim namiętnym pocałunku. Trwało to dość długo. Skończyliśmy dopiero wtedy gdy zabrakło nam powietrza. Poprawiłam Louisowi jego grzywkę, która opadała mu na czoło.- Powiedziałam ci o ciąży w dzień oświadczyn. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie się cieszę.
- Podoba ci się pierścionek? Nawet nie spytałem.- zachichotał. Spojrzałam na swoją dłoń.

- Jest piękny.- kolejny raz spojrzałam na Lou. Jego oczy były przepełnione różnymi uczuciami. Chłopak jednym słowem tryskał energią.- Nikomu nie mówiłam o ciąży. Chciałam żebyś się pierwszy dowiedział.- przejechałam dłonią po jego torsie, a następnie przytuliłam jego osobę. Był taki ciepły, a na dworze robiło się już chłodno.
- Dziękuje.- szepnął do mojego ucha. Pocałował mnie w czoło i kolejny raz zachichotał.- Weźmy ślub za miesiąc.- szepnął Lou.
- Nie zdążymy z przygotowaniami.- spojrzałam do góry by ujrzeć jego twarz.
- Zdążymy. Chce żebyś jak najszybciej została panią Tomlinson.- uśmiechnął się i pocałował mój policzek. Czemu tak szybko mu ulegałam? To przez te jego śliczne oczy? Może przez ten dar przekonywania? Może dlatego że sama chciałam jak najszybciej zostać jego żoną?
- Ok, zróbmy to. Zawsze marzyłam o tym żeby One Direction zorganizowali mój ślub.
- Twoje życzenie zostanie spełnione.- oplotłam jego szyję rękoma.
- Chciałabym mieć syna.- uśmiechnęłam się.- Co z tym życzeniem? Też je spełnisz?
- Wybacz, ale ja chce mieć córkę.- zaśmiałam się słysząc ton jego głosu. Był tak zabawnie poważny.- Holly, nie możesz mieć wszystkiego! Też chce mieć jakiś wybór. Nie bądź samolubna.- odezwał się z pretensjami. Znowu zaczęłam się śmiać.
- Przecież płci dziecka się nie wybiera.- przypomniałam mu, gdyby jednak myślał inaczej. To jest Louis!  Nigdy nie wiesz co sobie myśli!
- Będę je kochał mimo wszystko. Nawet gdy będzie chłopcem.- powiedział z małym grymasem, a po chwili wybuchł śmiechem. Uderzyłam go w ramię.- Przecież wiesz że się z tobą droczę.
- Wiem, ale i tak będzie chłopiec.- Louis teatralnie przewrócił oczami.
- Chyba ja wiem lepiej, prawda?- chwyciłam jego podbródek i pocałowałam.
- Oczywiście, kochanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Aww słodycz bez żadnej skazy. xD Jak wrażenia? Piszcie obowiązkowo komentarze. ;> 

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdzial 51

*Następnego dnia*

Obudziły mnie poranne mdłości. Po cichu, by nie obudzić Lou poszłam do łazienki. Udało mi się przejść nie zauważona. Dzisiaj wyjeżdżamy. Jestem cholernie ciekawa gdzie jedziemy. Louis pewnie zabierze mnie w jakieś śliczne miejsce. Cieszę się że będziemy mogli spędzić trochę czasu sami. Mój poranek wyglądał dosyć nudnie. Zaspana zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać dom. Spakowałam kilka rzeczy o których zapomniałam wczoraj. Mój bagaż był już spakowany. Szczerze mówiąc to cieszyłam się na ten wyjazd jak małe dziecko. Sama myśl że powiem tam Lou o ciąży poprawiała mi humor. O 11 mamy samolot.

Czas jakoś nadzwyczajnie szybko mijał. Jednak gdy siedzieliśmy już w samolocie to się zmieniło. Pytałam Louisa gdzie właściwie lecimy. Nie odpowiadał na moje pytania. Z tego co sama zdążyłam zauważyć to wsiedliśmy do samolotu lecącego do Włoch. Może to tam chciał zabrać mnie Tomlinson. Zresztą gdzie byśmy nie polecieli i tak będę się cieszyć, że jesteśmy razem. Może nikt nie wie o naszej podróży. Skoro ja nic nie wiedziałam do wczoraj, to może nikt nie wiedział. Nie wierze w to. Chłopaki i Paul na pewno wiedzieli. Oczywiście byłam ostatnią osobą, którą trzeba o tym poinformować. Spojrzałam na bruneta siedzącego po mojej lewej stronie. Splotłam jego palce ze swoimi.
- Lecimy do Włoch?- spytałam. Oczywiście nie odpowiedział. Zbył moje pytanie tak jakby go wcale nie było. Ciężko westchnęłam. Gdzie się podział gadatliwy Louis Tomlinson? Gdy jednak nasz samolot wreszcie wylądował szeroko się uśmiechnęłam. Byliśmy we Włoszech. Lot trwał ponad godzinę. Powinna być teraz 12:30, ale licząc zmianę czasowa była 14:30. Wsiedliśmy do taksówki. Myślałam że pojedziemy do hotelu, ale zamiast tego po jakichś 15 minutach dotarliśmy na przystań. Zmarszczyłam czoło. Louis wykupił nam jakąś podróż po wodzie? Nie pytając o nic wysiadłam z auta. Lou zapłacił za taksówkę i zabrał nasze walizki. Ruszyłam za nim w stronę łódek. Zdziwiło mnie to że zamiast wsiąść na wielką łódź wsiedliśmy tylko do malej lódeczki. Rozejrzałam się dookoła. Może się pomylił? Brunet widząc moją minę pocałował mój policzek i się zaśmiał.

- Wszystko w porządku, kochanie.- szepnął mi do ucha. Usiadłam na malej ławeczce obok Tomlinosna. Chłopak objął mnie i przyciągnął do siebie. Rozglądałam się na wszystkie strony. Nic tylko woda, kilka ludek i jachtów. Cały czas się rozglądałam.  Może ten człowiek ma nas tylko podwieźć do naszej lodzi? Cóż, coś tu nie grało. Louis na pewno nie wynająłby takiego wraka. No chyba że wziął sobie do serca moje słowa, gdy mówiłam mu że nie chce drogich prezentów. Chyba za bardzo to do siebie wziął. Cóż łódka nie była taka zła. Nie licząc tego że łódka gdzieniegdzie była troszkę zardzewiała, miała wyblakłą farbę i brudny maszt. Zdziwiło mnie to ze ławki były w idealnym stanie. Ten człowiek chyba musiał często wozić tu ludzi, skoro o nie tylko zadbał. Mężczyzna był w podeszłym wieku. Po pewnym czasie dostrzegłam jakiś ląd. Intensywnie wpatrywałam się w tamtym kierunku. Spojrzałam na Tomlinsona, ale on wpatrywał się w stronę lądu. Po kilku minutach musieliśmy wysiąść z łódki. Ani ja ani Louis się nie odzywaliśmy. Brunet zamienił jeszcze kilka słów z mężczyzną, a następnie mu zapłacił. Stojąc na piaszczystej plaży, wpatrywałam się we wszystko co mnie otaczało.
To było takie piękne. Drzewa, piasek i ten domek. Samotność. Marzyłam o tym. Moje usta uformowały się w słodki uśmiech. Poczułam jak Louis obejmuje mnie od tyłu, położył swoją brodę na moim ramieniu. Swoje ręce położyłam na jego.
- Wynająłem dla ciebie wyspę. To było twoje marzenie.- powiedział. Obróciłam się i namiętnie pocałowałam jego usta. Wplotłam swoje palce w jego włosy.
- Kocham cię.- zachichotałam.- Wynająłeś wyspę by spełnić marzenie swojej dziewczyny.- szeroko się uśmiechnęłam ukazując swoje zęby.
- Jesteś dla mnie ważna, bardzo ważna.- podkreślił każde słowo.- To nie jedyna niespodzianka jaka cię czeka.- uśmiechnął się i chwycił moją rękę. Jego oczy były tak wyraźnie błękitne. Przypominały mi błękitne niebo. Mogłabym całą wieczność na nie patrzeć. Poczułam jak nogi mi się uginają pod wpływem jego spojrzenia. Czułam się jakbym na nowo się zakochała. Lou jeszcze przez chwile na mnie patrzył, a później po prostu poszliśmy do domu.
Nie był on ani mały, ani duży. Taki w sam raz. Obejrzałam zawartość domu. Pierwszym pomieszczeniem w jakim byłam to mały, przytulny salonik. Wszystko było takie śliczne. Następnym pokojem była kuchnia. Tu także było tak przytulnie i ślicznie. Wszystkie dodatki ze sobą współgrały. Przy ścianie stał drewniany stół z krzesłami. Obejrzałam łazienkę, która była ogromna. Na środku pomieszczenia stała duża biała wanna. Ściany były beżowe, a w kilku miejscach były brązowe wzory. Ostatnim pomieszczeniem domu była sypialnia. To miejsce chyba mi się najbardziej spodobało. Ściany były białe. Na środku pokoju było wielkie łóżko z białą pościelą i dwoma kolorowymi poduszkami. Stałam i zachwycałam się widokiem tego pokoju. Na przeciwko łóżka było duże okno, przez które było widać plaże.

Usiedliśmy z Louisem na tarasie. Podziwiałam te cudowne widoki. Żadne z nas się nie odzywało. Panowała tu taka niezupełna cisza. Słychać było szum może, ptaki i nasze oddechy. Zamknęłam oczy. Promienie popołudniowego słońca uderzały w moją twarz. Louis swoim kciukiem zataczał koła na mojej ręce. Zaciągnęłam się powietrzem, a następnie spojrzałam na bruneta. Chłopak cały czas lustrował mnie wzrokiem.
- O czym myślisz?- spytałam. Na jego ustach pojawił się ledwie zauważalny uśmiech. Lou objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.
- O pewnej sprawie. Jutro o wszystkim się dowiesz.- uniosłam jedną brew. Kolejna niespodzianka? Może ja też wykorzystam jutrzejszy dzień na swoją niespodziankę?- Chodzi o tą twoją niespodziankę?- dopytałam. Pokiwał głową.- W takim razie też mam dla ciebie niespodziankę. Jutro się wszystkiego dowiesz.- powtórzyłam jego zdanie. Na jego ustach pojawił się subtelny uśmiech. Musnął moje usta. Mam nadzieje że moja niespodzianka będzie dla ciebie niespodzianką.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Beznadziejny ten rozdział. -,- Taka nuda, ze podejrzewam że połowa z was przy nim przysnęła. xD
Ps Wyspa jest całkowicie wymyślona, a co do godzin to przepraszam jeżeli coś pokręciłam. Nie jestem pewna czy dobrze to jest napisane. (chodzi o tą zmianę czasową i trwanie lotu) xD
Dodawajcie się do obserwatorów. Dziękuje za tak wielką liczbę wyświetleń. Odpowiadajcie na ankietę po prawej stronie strony. ;P

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 50

*Miesiąc później*

Stanęłam jak wryta. Czy to na prawdę się dzieje? Czy moje życie na prawdę nabiera barw? Przeczesałam palcami włosy wpatrując się w biały plastikowy prostokąt. W tej chwili nie liczyło się zupełnie nic.
Nie obchodziła mnie Vicky, ani Diego, ani żadna inna głupota. Moje usta uformowały się w ogromny uśmiech. W środku czułam ogromną radość, która wypełniła całe moje ciało i życie. Wyszłam z łazienki i ruszyłam szybko do kuchni. Wyrzuciłam do kosza każdy ślad po teście. To musi być niespodziana dla Louisa. Nie mogę się doczekać momentu kiedy mu powiem. Mam nadzieje że się ucieszy, tak jak ja teraz. Zaplanuje wszystko idealnie. Usłyszałam otwieranie się drzwi. Uśmiech na mojej twarzy tylko wzrósł na sile. Oparta o kuchenny blat czekałam aż chłopak pojawi się w kuchni. Gdy stanął w progu, spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.
- Czemu tak tu cicho?- spytał dokładnie mi się przyglądając. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do Lou. Przejechałam dłonią po jego torsie, a następnie mocno przytuliłam. Uśmiech nawet na chwile nie zszedł z mojej twarzy.- Kochanie coś się wydarzyło podczas mojej nieobecności?- zaśmiał się odwzajemniając uścisk.
- Nic szczególnego. Nie mogę mieć po prostu dobrego samopoczucia?- uniosłam jedną brew. W myślach miałam jednak inną odpowiedź: jestem w ciąży. Namiętnie go pocałowałam.- Strasznie cię kocham.- wyszeptałam w jego usta.
- Kochanie wiem że coś knuje. Mam nadzieje że niebawem powiesz mi o co chodzi.- wyszczerzyłam się, a później pokiwałam głową. Za niedługo.- Właściwie to mam ci coś do powiedzenia.- uśmiechnął się zawadiacko. Uwielbiałam każdy rodzaj jego uśmiechów.- Rozmawiałem z Paulem i robimy sobie małe wakacje.
- Masz na myśli ciebie i chłopaków?
- Nie, ciebie i mnie.- pocałował mój policzek.- Planowałem to już od jakiegoś czasu. Lecimy jutro. Zdążysz się spakować, prawda?- pokiwałam głową.
- Ale gdzie lecimy?- dopytywałam.
- Dowiesz się na miejscu.- uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.- To niespodzianka.- oplótł mnie w pasie i przyciągnął do swojej osoby.- Spędzimy trochę czasu razem. Mieliśmy jechać wcześniej, ale twoja noga była w gipsie. Teraz kiedy wszystko jest już w porządku należy nam się odpoczynek.- odsunęłam się do Lou i poszłam w kierunku schodów.- Gdzie idziesz?- spytał idąc za mną.
- Muszę się spakować, prawda?- spojrzałam przez ramię i zauważyłam delikatny uśmiech na jego twarzy. Chłopak się zatrzymał, a ja szłam dalej. Gdy znalazłam się w sypialni wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować rzeczy. Nasze życie teraz diametralni się zmieni. Wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Jestem cholernie szczęśliwa. Wreszcie zostaniemy rodziną, taką prawdziwą. Zastanawiałam się nad tym kiedy mu powiem… Okazja sama przyszła. Nie mam pojęcia gdzie lecimy, ale wtedy mu powiem. Chce żeby Louis był pierwszą osoba która się dowie o ciąży. Nie powiem ani Jane, ani mamie, ani Jeremiemu. Louis będzie pierwszy. Właściwie to drugi, bo ja byłam pierwszą osoba. Wrzucając ubrania do walizki myślałam tylko o przyszłości. Niespodzianka Louisa w niczym się nie równa z moją. Zachichotałam pod nosem.
- Z czego się śmiejesz?- słysząc głos Louisa niemal podskoczyłam. Obróciłam się i zauważyłam że Lou opiera się o framugę drzwi. Trzymał w ręku szklankę i obserwował każdy mój ruch.
- Wystraszyłeś mnie.- powiedziałam nadal się uśmiechając. Nic nie zniszczy mojego humoru. Byłam w tej chwili najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przykro mi było że nie mogłam podzielić się tym jeszcze z Tomlinsonem. Tym razem usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Zamówiłem pizze.- oznajmił i wyszedł z pokoju. Byłam głodna, więc to nawet dobrze się składa. Wyszłam z pokoju i poszłam w ślad za Lou. Gdy zapach pizzy rozniósł się po salonie zaburczało mi w brzuchu. Usiadłam na kanapie obok bruneta i wzięłam kawałem ciepłej pizzy.- Jadłaś coś dzisiaj?- uniósł jedną brew.
- Nie miałam kiedy.
- Co takiego robiłaś że nie miałaś czasu na jedzenie?- zadał kolejne pytanie. Już miałam odpowiedzieć że byłam w aptece, a później cieszyłam się wynikami testu. Na szczęście ugryzłam się w język.
- Byłam na spacerze, a później…- zacięłam się szukając jakiejś sensownej odpowiedzi.- wróciłam do domu.- Louis nie zadawała więcej pytań. Wpatrywałam się w zarys jego twarzy. Jego kości policzkowe były bardzo zarysowane. Jego niebieskie oczy, jak błękit lodu, wpatrywały się w zamyśleniu w jeden punkt na ścianie. Jego włosy jak zwykle były ułożone do góry, tym razem były jednak w małym nieładzie. Dodawało mu to dodatkowego seksapilu. Będziesz przystojnym ojcem Loui.- pierwsza rzecz jaka przyszła mi na myśl.
- Holly, to że na ciebie nie patrzę nie znaczy że nie widzę że na mnie patrzysz.- mimowolnie się uśmiechnęłam, jednak nie odwróciłam oczu z punktu moich zainteresowań. Na moich policzkach pojawiły się czerwona plamki zwane rumieńcami.

Louis spakował się w tym samym czasie kiedy ja pakowałam swoje rzeczy. Zajęło mu to znacznie mniej czasu niż mi. Gdy zasunęłam suwak mogłam odetchnąć. Wyszłam z pokoju zostawiając walizkę na łóżku. Zeszłam po schodach na dół. Zatrzymałam się na ostatnim schodku i spojrzałam na Tomlinsona. Leżał na kanapie i zakrywał swoją twarz poduszką. Wyglądał słodko. Wiedząc że Louis na pewno mnie słyszał i tak po cichu do niego podeszłam. Usiadłam na nim okrakiem. Ściągnęłam z jego twarzy poduszkę i rzuciłam ją na podłogę. Louis widząc moją osobę uśmiechnął się.
- Spakowana?- Nachyliłam się do jego twarzy i musnęłam jego ciepłe usta. Brunet położył swoje ręce na moich plecach. Przygryzłam dolną wargę. Wplotłam palce we włosy chłopaka, tym samym jeszcze bardziej się do niego nachylając. Musnęłam kącik jego ust.- Holly? Możesz mi powiedzieć dlaczego cały dzień jesteś w skowronkach.- przygryzłam dolną wargę Louisa.
- Niespodzianka.- zagrałam w to samo co on. Chciałabym podzielić się tą wiadomością z całym światem, ale jeszcze nie mogłam. Na myśli całym światem chodziło o nasze grono znajomych, nie o media. Jednak wiedziałam że to nie uniknione. Lou z zastanowieniem wpatrywał się w moją twarz.
- Co zmajstrowałaś?- spytał. Zachichotałam słysząc jego pytanie. Chyba ty, kotku.
- Dowiesz się niebawem.- pocałowałam jego usta by nie zadawały więcej trudnych pytań. Brunetowi wcale to nie przeszkadzał, wręcz odwrotnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Strasznie się cieszę że jednak coś napisałam. Rozdział zaliczam do średnich, ale wreszcie jest to co planowałam od kilku tygodni. ;3 Dziękuje wam za tak duża liczbę wyświetleń. Z prawej strony strony jest ankieta. Fajnie by było gdybyście na nią odpowiedzieli. ;D Dziękuje wam. ;*

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA