*Następnego dnia*
- Czyli za kilka
dni stąd wyjdę?- spytałam. Lekarz pokiwał głową. Uśmiech na mojej twarzy od
razu się pojawił.
- Zrobiliśmy pani
wszystkie potrzebne badania. Na szczęścia bardzo pani nie ucierpiała w tym
wypadku. Jest pani tylko trochę poobijana i ma pani złamaną nogę. Zostanie pani
jeszcze na kilka dni obserwacji. Niech pani odpoczywa.- Lekarz posłał mi
uśmiech po czym wyszedł. Strasznie ucieszył mnie tą wiadomością. Miałam ogromna
ochotę wstania z łóżka i pójścia chociażby przejść się po korytarzu. To leżenie
było już nudne. Leże tu zaledwie kilka dni, a czuje się jakbym spędziła tu
wieczność. Gdy nie mam tu towarzystwa czas strasznie się ciągnie. Ciężko
westchnęłam. Nuda. Nuda. Nuda. zaczęłam bawić się palcami. Co miałam innego do
roboty? Usłyszałam pukanie do drzwi, a już po chwili były otwarte. Ujrzałam
moich rodziców. Mama szybko podeszła do mojego łóżka.
- Jak się
czujesz, kochanie?- spytała troskliwie mama. Dotknęła swoją rękom mojej.
Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie tu
sprawiedliwość? Zdrowego człowieka zamykają w czterech ścianach i jeszcze nie
pozwalają wstawać z łóżka.- pożaliłam się.
- Kochanie,
przecież masz złamaną nogę.- odezwała się mama.
- To nie znaczy
że muszę leżeć w łóżku.- skrzywiłam się.
- Miałaś
wypadek.- kontynuowała mama.
- I co z tego.-
mama westchnęła.
- Przestań się z
nią sprzeczać. Lekarz prosił żeby jej nie męczyć.- upomniał mamę tata.
Zachichotałam.
- Szkoda że nie
powiedział tego Jane. Zrobiła mi wczoraj niezły wykład.- tata podarował mi
uśmiech. Lubię gdy jest w takim humorze. Zazwyczaj jest bardzo surowy, ale mimo
wszystko kocham ich oboje.
- Potrzeba ci
czegoś?- spytała rodzicielka. Pokręciłam głową, ale zaraz po tym się odezwałam.
- Towarzystwa.-
ponownie usłyszałam pukanie do drzwi. Tym razem był to Louis i jego mama.
Szczerze zdziwił mnie jej widok. Była ostatnią osobą jakiej się tu
spodziewałam. Nie winie jej za nic. Louis podszedł do mojej mamy i się z nią
przywitał, a następnie podszedł do mojego ojca.
- Tato, to jest
Louis. Louis, to mój tata.- przedstawiłam ich sobie. Uścisnęli swoje dłonie, a
zaraz po tym Louis był koło mojego łóżka. Moi rodzice zapoznali się z mamą Lou.
Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
- Proszę.- wysunął
w moją stronę swoją rękę i podał mi bukiet czerwonych róż. Uwielbiałam te
kwiaty, a on doskonale o tym wiedział.
- Dziękuje.-
szepnęłam, uśmiechając się. Wpatrywałam się jego piękne oczy. Tym razem
wyglądały tak samo jak oczy mojego Louisa. To wywołało jeszcze większy uśmiech
na mojej twarzy.
- Kochanie, to my
już pójdziemy. Zajrzymy jeszcze do Jeremyego.- oznajmiła mama. Moi rodzice
pożegnali się ze mną i z moimi nowymi towarzyszami.
- Louis, zobacz
czy cię nie ma na korytarzu.- uśmiechnęła się do niego jego mama. Chłopak
zmarszczył czoło.
- Nie możesz
normalnie powiedzieć, żebym wyszedł?- spytał kierując się do drzwi. gdy Loui
opuścił salę mama Louisa usiadła obok mojego łóżka.- Chciałam cię przeprosić,
za moje ostatnie zachowanie. Nie będę się niczym tłumaczyć, ale jest mi
strasznie przykro.- mówiła szczerze, a ja nie miałam podstaw żeby jej nie
wierzyć. Zawsze mi się wydawało że strasznie chce chronić przed wszystkim
swojego syna. Jest po prostu nad opiekuńcza. Nie mogę jej za to winić. Po za
tym podejrzewam, że zachowałabym się podobnie na jej miejscu. Uśmiechnęłam się.
- Niech się pani
nie przejmuje. Ja już dawno o tym zapomniałam.- kobieta ciężko westchnęła.
- Ale ja nie.
Nieźle nas wszystkich nastraszyłaś tym wypadkiem. Louis cały czas przy tobie
był. Gdy przychodził do domu to płakał. Prawie z nami nie rozmawiał.- kobieta
westchnęła. Drzwi się uchyliły, a zza nich wyłonił się Louis. Mama chłopaka
przewróciła oczami na jego widok.- To ja już pójdę.- oznajmiła wstając z
krzesła. Pożegnała się ze mną i ruszyła w kierunku drzwi. Tomlinson usiadł na
wcześniej zajętym miejsc przez jego mamę.
- O czym
rozmawiałyście?- spytał zaciekawiony. Przez chwile nie odpowiadałam. Czy powinnam
mu powiedzieć? W końcu mama Louis nie chciała przy nim rozmawiać. Sama nie
wiem. Nie mam i nigdy nie miałam przed nim żadnej tajemnicy. No może z paroma
wyjątkami.
- O niczym
ważnym.- chłopak tylko pokiwał głową. Zdziwiłam się że nie wypytywał dalej. Czy
to naprawdę prawda, że Louis tak przeżył mój wypadek? Dowiaduje się tego już od
drugiej osoby. Czy on nadal mnie kocha? Przyniósł mi ulubione kwiaty. Cały czas
jest przy mnie. Uśmiecha się. Pocałował mnie w czoło. Trzymał moją rękę. Czy to
może naprawdę znaczyć że nadal mnie kocha? Chyba sama powinnam go zapytać, ale
jeszcze nie teraz. Boje się odpowiedzi. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Louis?-
spoglądałam na swoje ręce. Bawiłam się swoimi palcami.
- Hm?- dobrałam
odpowiednie słowa by zadać mu nurtujące mnie pytanie.
- To prawda, że
ty… płakałeś gdy spałam przez te dwa dni?- wypowiedziałam pod nosem na dodatek
jąkając się. Nie uzyskałam jednak odpowiedzi na moje pytanie. Słyszałam tylko
ciszę, a zaraz po tym westchnięcie.
- Myślisz że
mogłoby być inaczej?- spytał. Nadal nie spoglądałam w jego stronę. Chyba
pierwszy raz w życiu nie chciałam spotkać jego błękitnych tęczówek. Co bym
zobaczyła? Byłby smutny? Szczęśliwy? Może wkurzony, że o to zapytałam?- Holly,
spójrz na mnie.- szepnął, chwytając za jedną z moich dłoni. Splótł nasze palce.
Chwile jeszcze patrzyłam na nasze dłonie, ale zaraz po tym wykonałam jego
prośbę. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam na Louis. wyglądał zupełnie
normalnie. Tak jakby to pytanie dotyczyło czegoś banalnego. Jakbym spytała jak
ma na imię. Na jego ustach pojawił się delikatny zarys uśmiechu. Gdy w końcu
nasz wzrok się spotkał, poczułam jak moje serce przyśpiesza, w brzuchu pojawiły
się motylki. Czy ja się na nowo w nim zakochuje? Przecież to nie realne. Kocham
go. Louis postanowił przerwać moje myśli i odezwał się.- Odpowiedz na twoje
pytanie brzmi tak. A wiesz dlaczego?- spytał. Pokręciłam przecząco głową.- Bo
cholernie bałem się że już nigdy się nie obudzisz. Lekarz mówił że na pewno się
obudzisz, ale ja mu nie wierzyłem.- jego oczy się zaszkliły.- Sądziłem że tylko
tak mówi żeby mnie pocieszyć. Żądałem od niego żeby coś zrobił. Jednak on
twierdził że sama się obudzisz.- ścisnęłam mocniej jego rękę. Louis chciał jeszcze
coś powiedzieć, ale go powstrzymałam.
- Louis.- nie
chciałam sprawiać mu przykrości. To co powiedział Louis było straszne. Bał się że
umrę. Co jeśli to auto by mnie zabiło? Nigdy więcej nie zobaczyłabym tych cudownych
oczy, tego radosnego uśmiechu. Nie usłyszałabym już nigdy jego śmiechu, ani
głosu. Brak tego byłby dla mnie jednak gorszy niż śmierć.- Louis, ja wpadałam w
jakąś depresje. Jeżeli nie w coś gorszego. Ty jesteś jak jakiś pieprzony
narkotyk.- Louis usiadł na skraju mojego łóżka. Zbliżył się do mnie i mocno
przytulił odwzajemniłam jego uścisk. Tego mi było trzeba. Potrzebowałam dotyku
jego miękkiego ciała.
- Przepraszam, że
musiałam przez to przechodzić. Przepraszam, że mnie nie było. Teraz już będę. Nie
zostawię cię, rozumiesz? No chyba że będziesz tego chciała.- wyszeptał do
mojego ucha.
- Doskonale wiesz
że nie będę. Potrzebuje cię żeby żyć. Bez ciebie nic nie ma sensu.- nie
wytrzymałam i uroniłam kilka łez. Strasznie mi go brakowało, a teraz jest i
będzie. Louis odsunął się ode mnie i ponownie splótł nasze palce. Drugą ręką
wytarł moje łzy.
- Nie płacz.- uśmiechnął
się.
- Nie płacze.- zaprzeczyłam.-
Wrócisz do domu?- Louis położył rękę na moim policzku. Wpatrywał się z zaciekawieniem w moje oczy. Uśmiech nie
schodził z jego ust. Mogłam delektować się tym widokiem w nieskończoność. Louis
zbliżył swoją twarz do mojej. Niestety przerwała nam pielęgniarka. Oczywiście my
jak na zawołanie odsunęliśmy się od siebie. Louis z powrotem usiadł na krześle.
Pielęgniarka się trochę zmieszała całą tą sytuacją. Ja oczywiście zaczęłam się śmiać.
Louis miał strasznie śmieszną minę. Nie dość że ta sytuacja strasznie mnie
bawiła, to jeszcze on. Pielęgniarka jak szybko tu weszła tak szybko się zmyła. Zamiast
się śmiać powinnam przeklinać, że przerwano nam coś czego tak cholernie
pragnęłam. Tyle się dzieje, że nie wiem czy moje serce z wrażenia trzyma następnych
dni. Coś wydaje mi się że może być z tym problem. Na szczęście jestem w
szpitalu. Jakby coś się stało, na pewno mnie szybko odratują. A jeśli nie to
powodem mojej śmierci będzie seksowny Louis Tomlinson.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sami oceńcie co o
tym sądzicie. Ja jak zwykle mam mieszane uczucia. Podoba mi się końcówka. ;P Chciałabym
was zaprosić na jednego bloga. Dopiero co się rozkręca, ale warto zajrzeć.
;> KLIK
Cudowne ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
G
OdpowiedzUsuńE
N
I
A
L
N
E
!
Uwielbiam to opowiadanie ;)
Weny życzę.
Boski <3333
OdpowiedzUsuńSwietny ... <3 oby tak dalej i pisz tez kolejne rozdzialy na twoich dwoch innych blogach.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Taki romantyczny ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
Boski. :3
OdpowiedzUsuńLouis jest taki słodki *__* Piękny rozdział życzę weny <3 Zapraszam do mnie http://rodzinadirectioners-opowiadania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny i wzruszający to pierwsze słowa które przychodzą mi na myśl kiedy myśle o tym rozdziale. Lou i Holly w końcu razem *-* jak ja na to czekałam. Mam takie małe pytanie: Ile przewidujesz jeszcze części tego opowiadania? I nie chodzi mi o to że jest zły czy coś wręcz przeciwnie jest genialny po prostu przywiązałam się do Holly i Louis'a a wiem że nic nie może trwać wiecznie (niestety)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Życzę weny i pozdrawiam/ Julie ;*
Sama nie wiem. Może jeszcze będzie 20 rozdziałów. ;P Może więcej może mniej. ;) Raczej więcej. ;>
UsuńO jeju dziękuje jesteś wspaniała
Usuń/Julie ;*
Świetny *-*
OdpowiedzUsuńDalej
OdpowiedzUsuńSuper Mega Genialne brak mi słów do opisania. Czekam nn i życzę weny ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne! ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny jak każdy z poprzednich 43 ;D Czekam na następny który będzie równie genialny jak te do tej pory ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny<3 Boski<3 Tak jak zawsze<333 Czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńJaram się twoim opowiadaniami jak Niall jedzeniem :3
OdpowiedzUsuńGENIALNY! ;D
super
OdpowiedzUsuńzakochałam się xd
OdpowiedzUsuńsupcio
OdpowiedzUsuńA
OdpowiedzUsuńa
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
a
!!!!!!!!!!!!!!!!!!
GE
NIAL
NE!!!