Kopiowanie zabronione!

kacper.ogg

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 49

Louis stał naprzeciwko mnie. Miał na twarzy wymalowany uśmiech. Jego oczy wpatrywały się w moją osobę. W ogóle się nie ruszał. Stał w jednym miejscu i po prostu na mnie patrzył. Zdezorientowana dostrzegłam stojące za nim osoby. Ciemna postać dziewczyny. Nie widziałam jej twarzy. Stała w cieniu. Mogłam jedynie dostrzec jej uśmiech. Obok niej dostrzegłam następne osoby. Był tam Diego i Alex. Oni również się dziwni uśmiechali. Kolejne osoby pojawiły się obok nich. Był tam Paul, Harry, Zayn, Niall i Liam. Na ich twarzach także były te dziwne uśmiechy. Zaraz obok chłopaków stała mama i ojczym Louisa. Na samym końcu siedziało na ziemi malutkie dziecko. Było smutne. Nie widziałam tej małej osóbki, bo także była w cieniu. Na tych wszystkich twarzach był ten dziwny uśmiech. Louis wyciągnął przed siebie rękę. Ja powtórzyłam ten ruch. Obok bruneta stanęła ta dziewczyna. Położyła swoje dłonie na jego ramionach. Louis opuścił swoją rękę. Ani na moment nie odwrócił ode mnie wzroku. Wszyscy zaczęli się oddalać, a ja stałam w miejscu. Chciałam za nimi pobiec, ale moje nogi nie chciały się ruszyć. Krzyczałam. Mała osóbka wpatrywała się we mnie smutnymi oczami. Przeszył mnie dreszcz. Po moich policzkach spłynęło kilka łez. Nie mogłam nic zrobić. Oni się oddalali, a ja nie mogłam za nimi iść. Moje usta wypowiedziały bezgłośnie imię bruneta. Wszyscy się oddalili. Nie mogłam już dostrzec ich twarzy.

- Holly, obudź się.- powiedział brunet ze snu. Otwarłam szerzej zapłakane oczy. Był przy mnie. Nie odszedł. Przejechałam ręką po jego twarzy. To był on.- To tylko sen.
- Jesteś ty.- szepnęłam.
- Jestem.- potwierdził. Wytarł ręką moje zapłakane policzki.- Co ci się śniło?- zapytał marszcząc czoło.
- Odszedłeś, a ja nie mogłam za tobą pobiec.- skrzywiłam się.- Oni pociągnęli cię za sobą.
- To był tylko sen, kochanie. Przecież wiesz że cię kocham i nigdy bym cię ni zostawił.- pocałował moje czoło, a następnie przytulił do swojego torsu. Mocno go objęłam.- Śpij.- szepnął do mojego ucha.

Siedziałam na sofie i myślałam nad znaczeniem tego głupiego snu. Kim była ta dziewczyna i to smutne dziecko? Wzdrygnęłam się. Muszę przestać o tym myśleć. To tylko głupi koszmar. Louis kucnął obok sofy.
- Mam dla ciebie niespodziankę.- położył swoją dłoń na moim udzie.
- Jaką?- spytałam.

- Zobaczysz. To w końcu niespodzianka.- uśmiechnął się zmuszając mnie do tego samego.- Teraz muszę iść do studia, ale gdy wrócę to gdzieś cię zabiorę.- brunet wstał i pocałował moje czoło.
- Ok.- tylko na tyle było mnie stać. Louis zabrał swoją kurtkę i wyszedł. Co Lou znowu kombinuje? Co to za niespodzianka? Usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Bez zastanowienia odebrałam.
- Hallo?- odezwałam się do aparatu.
- Dzień dobry, kochanie!– usłyszałam entuzjastyczny głos mamy. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Cześć mamo!- przywitałam się znacznie mniej entuzjastycznie.
- Coś się stało?- od razu spytała. Czy przed nią nic się nie ukryje?
- Wszystko w porządku. Miałam tylko dziwny sen i jestem jakaś dziwna.- westchnęłam. Przeczesałam palcami włosy.
- Jak się czujesz? Co z nogą?- zadała kolejne pytania. Spojrzałam na zagipsowana nogę.
- Czuję się dobrze. Noga troszkę ciężka i wkurzająca, ale da się przeżyć.- wyjaśniłam.
- Wszystko gra pomiędzy tobą a Louisem?- czy ona ma zamiar zadawać tylko pytania?
- Wszystko między nami w porządku. Właśnie poszedł do studia. Ma dla mnie jakąś niespodziane. Nie mam pojęcia o co chodzi. A co u was słychać?
- Wszystko dobrze. Z tego co słyszę to układa wam się.
- Można tak powiedzieć.- ciężko westchnęłam.- Była dziewczyna Louisa cały czas do niego wydzwania. To irytujące. Louis twierdzi że pomaga jej, bo ma jakieś problemy rodzinne. Ufam mu, ale to naprawdę dziwna sytuacja.
- Nie martw się. Lou na pewno nie zrobił by niczego głupiego. Musze już kończyć. Twoje siostry znowu się o coś pokłóciły.- zachichotałam.
- Pa.- rozłączyłam się.

- Tomlinson czy ty naprawdę oszalałeś?- spytałam wpatrując się w chłopaka.
- Stewards odpuść i mnie posłuchaj, jasne?- przewróciłam oczami.
- Jak ja cię nie cierpię.- brunet objął mnie w pasie i przyciągnął do swojego ciała. Pocałował moje usta i się uśmiechnął.
- A ja cię kocham i zawszę będę.- nie umiałam się powstrzymać i uśmiech sam mi się wdarł na usta.
- Będę wyglądała jak…- nie dokończyłam, bo brunet mi przerwał.
- Będziesz wyglądała jak dziewczyna Louisa Tomlinsona.- zaśmiałam się.
- Chciałam powiedzieć że będę wyglądała jak kaleka w sukience.
- Ale moja kaleka.- kolejny raz mnie pocałował.- Pomóc cię się ubrać?- uniósł jedną brew.
- Daruje sobie taką pomoc. Chyba poradzę sobie sama.- pokazałam mu język.
- Poczekam na dole.- chłopak zostawił mnie samą w sypialnie. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam sukienkę, którą po chwili na siebie włożyłam. Nie wyglądam tak jak wyglądać bym chciała. Strasznie chciałabym włożyć szpilki, ale raczej to nie wypali. Muszę się zadowolić głupimi balerinami. Włożyłam na siebie sweter i zeszłam na dół. Tomlinson był ubrany w garnitur. Seksownie w nim wyglądał. Stanęłam obok niego.
- Ślicznie wyglądasz.- uśmiechnął się.
- Wcale nie.- zaprzeczyłam.

Brunet otworzył mi drzwi i podał mi rękę. Zgrabnie wyszłam z samochodu. Jakoś doszliśmy do budynku. Była tam ekskluzywna restauracja. Spojrzałam na Louisa. Czy on nie może zachować swoich pieniędzy w portfelu? Zaprasza mnie do drogiej restauracji.
- Nie podoba ci się? Możemy jechać gdzieś indziej, jeśli chcesz.
- Podoba mi się, ale to wszystko niepotrzebne.- wyjaśniłam. Louis w ogóle nie słuchał moich słów. Otwarł drzwi restauracji i wskazał ręką żebym wchodziła. Pokręciłam z dezaprobatą głową i weszłam do środka. Louis zaprowadził mnie do stolika. Odsunął mi krzesło.
- Louis?- usłyszałam nie znany mi głos. Obróciłam głowę i zobaczyłam blond włosego chłopaka. Nie znałam go, ale Lou chyba tak.

- O cześć Dan. Dawno się nie widzieliśmy.- uśmiechnął się.
- No troszkę.- jego wzrok padł na moją osobę.- A to kto? Twoja dziewczyna?- zapytał zaciekawiony.
- To pani Tomlinson. Holly poznaj Dana.- pani Tomlinson?
- Nic nie słyszałem o waszym ślubie. Gratulacje.
- Nikt chyba nie słyszał. To była taka cicha ceremonia.- dodałam.
- W każdym bądź razie gratulacje. Muszę już iść czeka na mnie ojciec. Miło było cię poznać Holly.- uśmiechnął się i odszedł.
- Nie ładnie tak kłamać.- zaśmiałam się patrząc na bruneta.
- Oj tam od razu kłamać. Zapomniałem dodać że jesteś przyszłą panią Tomlinson.
- Taki mały szczególik.- znowu się zaśmiałam. Kelner podszedł do naszego stolika. Złożyliśmy zamówienie i kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- Jeżeli chodzi o Vicky to nie bądź o nią zazdrosna.
- Jestem zazdrosna o ciebie, nie o nią.
- Nie powinnaś. Jestem oddany ci całym sobą.- zaśmiał się. Kelner przyniósł nam jedzenie.
- Tak właściwie to dlaczego mnie tu zabrałaś?- spytałam.

- Mówiłem już że to niespodzianka? Skoro jesteś taka niecierpliwa to dam ci to wcześniej.- Lou sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął czarne pudełeczko. Położył je na stole i popchnął w moją stronę. Wzięłam je do ręki i otwarłam. Zamrugałam kilkakrotnie widząc śliczną zawieszkę. Brunet wstał i wziął naszyjnik. Zawiesił mi go na szyi, a następnie pocałował mój policzek.
- To prawdziwy rubin, kochanie.- wyszeptał mi do ucha.
- Oszalałeś?
- Kochanie, zrozum wreszcie że pieniądze nie mają żadnego znaczenia. Kupiłbym ci co tylko chcesz  byle byś była szczęśliwa.- z powrotem zajął miejsce naprzeciwko mnie. Naszyjnik był piękny, ale musiał trochę kosztować.
- Dziękuje.- powiedziałam całkowicie szczerze. Po kolacji wróciliśmy do domu. Pierwszą rzecz jaką zrobiłam to poszłam na górę. Byłam zmęczona całym dniem. W nocy się nie wyspałam bo miałam jakiś koszmar.  Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Schowałam twarz w dłoniach. Usłyszałam zamykanie się drzwi. Zabrałam dłonie z twarzy i spojrzałam na bruneta. Chłopak podszedł do łóżka. Położył obie ręce po moich bokach. Nachylił swoją twarz do mojej.
- Zmęczyło cię moje towarzystwo?- spytał delikatnie się uśmiechając.
- Raczej zmęczyły mnie sny o tobie.- przejechałam dłonią po jego policzku. Zarost Louisa dodawał mu męskości. Podobał mi się jeszcze bardziej. Przygryzłam dolną wargę. Chwyciłam jego krawat i pociągnęłam w moją stronę. Musnęłam jego usta. Ściągnęłam z jego szyi krawat i położyłam obok.
- Czy ty czegoś ode mnie oczekujesz?- spytał cwaniacko się uśmiechając. Wplotłam palce w jego idealnie ułożone włosy. Nie odpowiadając na jego pytanie pocałowałam jego usta.- Mmm…- zamruczał do mojego ucha.- Mam piękną żonę.- zachichotałam.
- Niedoczekanie twoje.- szepnęłam. Nieoczekiwanie usłyszałam telefon Louisa. Błagam nie w takim momencie! Tomlinson jednak zbył ten fakt.
- Mam teraz ważniejszą rzecz do zrobienia.- przygryzł moją dolną wargę. Zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Jego ciało było strasznie seksowne. Tatuaże dodawały mu tego jeszcze więcej. Przejechałam dłońmi po jego ciepłym torsie. Lou rozsunął suwak mojej sukienki. Szybkim ruchem się jej pozbyłam…

…………………………………………………………………………….........


Jak się podoba rozdział? Chociaż raz udał się długi. :> Dodawajcie się do obserwatorów bloga + komentujcie. To dla mnie ważne. Dziękuje za tak dużą liczbę wyświetleń. :)

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 48

* Kursywa to wspomnienia, gdyby ktoś nie wiedział. :)

*Następnego dnia*

Usiadłam na sofie i podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Oparłam podbródek na kolanie. Przymknęłam oczy. Próbowałam odciągnąć swoje myśli od wczorajszego dnia. Szkoda tylko że mi się nie udawało. Ciężko westchnęłam, wspominając moją wczorajszą rozmowę z Louisem zaraz po tym jak chłopaki od nas wyszli.

- Zapomniałeś chyba mi wspomnieć o malutkim szczególe. Vicky nie tylko była twoją ‘’starą’’ ale i byłą dziewczyną.- podkreśliłam ostatnie słowa. Lou siedział naprzeciwko mnie w wpatrywał się w moją twarz. Wkurzył mnie i to bardzo.- Mieliśmy mówić sobie prawdę, pamiętasz?- spytałam. Twarz Louisa nie wyrażała żadnych emocji.- Masz przede mną jeszcze jakieś tajemnice związane z tą dziewczyną?- spytałam spokojnym głosem. Chce wiedzieć czy ma przede mną jeszcze jakieś tajemnice. To naprawdę dziwne że Louis nie wspomniał że to jego była dziewczyna.
- To z nią zdradziłem cię gdy byłaś w ciąży.- powiedział to normalnym tonem. Jakby to było zwykłe codzienne wydarzenie. Zmrużyłam oczy.
- O tym tez zapomniałeś mi wspomnieć?!- podniosłam ton swojego głosu.- Mówiłeś że ledwo znałeś tamtą dziewczynę! Może jeszcze mi powiedz że jesteście przyjaciółmi!- chłopak wzruszył ramionami nie zmieniając pozycji w jakiej siedział. Przeszło mi przez myśl coś znacznie gorszego, ale postanowiłam zostawić to dla siebie. Chyba nie mogłabym powiedzieć tego na głos.
- Jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi.- wypowiedział obojętny.
- O czym z nią cały czas rozmawiasz?- spytałam patrząc w jego oczy. Dopiero teraz dostrzegłam jak ciężko mu o tym mówić. Jego oczy iskrzyły się żalem i bólem.
- Ma problemy i próbuje jej pomóc.- Tomlinson i ta jego dobroć. Wzruszające.
- W czym?- spytałam marszcząc czoło. Czego ona od cholery może od niego chcieć? Nie wierzę że chodzi jej o zwykłą pomoc. Louis zorientuje się o tym gdy będzie już za późno.
- Ma problemy rodzinne.- wyjaśnił pokrótce.- Gdy byłem w Doncaster ona pomagała mi, a ja jej. Ja się pozbierałem do kupy, a ona nie. Nie mogę jej od tak zostawić.
- Pewnie!- powiedziałam z udawanym entuzjazmem.- Niańcz ją póki nie poczuje się lepiej. Wiesz co? Szczerze nie wierze w jej problemy rodzinne. Chciała znaleźć głupiego i znalazła… ciebie!- krzyknęłam w jego kierunku, po czym zerwałam się z fotela i pobiegłam na górę, zostawiając Louisa samego.

Szczerze mam już dość tych kłótni. Ciekawe jak czułby się Louis będąc na moim miejscu. On nie wie jak to jest. Jestem o niego zazdrosna. Mój telefon zaczął wibrować. Wzięłam go ze stołu i weszłam w wiadomość.

Od: Jane.
Treść: Jak się czujesz? Wszystko u ciebie ok? Może do ciebie wpadnę? ;*
Janee xx

Przeczytawszy wiadomość od przyjaciółki szybko jej odpisałam.

Do: Jane.
Treść: Jasne wpadaj, jeśli chcesz słuchać mojego ględzenia na temat tego że Louis to dupek. ;(

Od: Jane.
Treść: Wpadnę za kilka sekund. Jestem obok twojego domu. Miałam iść do sklepu, ale chyba ty jesteś ważniejsza. ;> Posłucham twojego ględzenia.

Jane nie kłamała. Po kilku minutach była już w moim domu. Lekko się uśmiechnęłam na widok dziewczyny. Na powitanie pocałowałam ją w policzek. Usiadła na jednym z końców sofy, a Jane na drugim.
- No to słucham.- odezwała się jako pierwsza. Opowiedziałam jej o mojej rozmowie z Louisem. Już po chwili wiedziała tyle samo o Vicky co i ja.- Gdzie on teraz jest?- spytała. Wzruszyłam ramionami.
- Prawdopodobnie poszedł do chłopaków.
- Ostro się pokłóciliście?- zadała kolejne pytanie. Pokręciła głową.
- Bardziej przypominało to ostrą wymianę słów.- wyjaśniłam.- Co u ciebie?- spytałam niespodziewanie. Dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Nic nowego. W liceum dają popalić. Jest mnóstwo nauki, ale to nie zbyt interesujący temat.- podarowała mi swój śliczny uśmiech.
- Wiesz że nie o to pytam. Chodzi mi o ciebie i Jeremiego.- dziewczyna spuściła wzrok. Wodziła swoimi błyszczącymi oczami po ziemi.
- Wiem.- szepnęła.
- Jane no mów o co chodzi. Myślisz że uwierzyłam w tą bajkę o sklepie?- dziewczyna nie podnosiła na mnie wzroku. Cały czas patrząc w ziemie zaczęła odpowiadać na moje pytanie.
- Pokłóciłam się z Jeremym. Chciałam żeby przyjechał, ale on jak zwykle nie może bo pracuje. Właśnie o to się pokłóciliśmy. Cały czas tylko praca i praca.- westchnęłam. Chwyciłam jej dłoń i ścisnęłam.
- Nasi faceci to dupki.- Jane zachichotała.
- Nie zaprzeczę.- uśmiechnęła się.

*Wieczór*

Przykryłam się kocem i wtuliłam głowę w poduszkę. Oglądałam telewizor choć co jakiś czas przymykałam na chwilkę powieki. Chciało mi się spać, ale i chciałam obejrzeć ten film. Zmagałam się ze snem. Światło w sypialni było zgaszone co dodawało jeszcze większego klimatu i senności w moim przypadku. Kolejny raz przymknęłam oczy. Usłyszałam uginanie się schodów. Czyżby Louis wrócił? Nie otwierałam jednak oczy. Drzwi od pokoju cicho się otwarły, a tajemnicza osoba weszła do środka. Telewizor ucichł.
- Oglądam.- wyszeptałam nie otwierając oczu.
- Właśnie widzę.- bąknął pod nosem Louis. Westchnęłam. Chciałam dalej oglądać, ale tak strasznie mi się chciało spać. Poczułam że materac się ugina. Powoli otworzyłam oczy. Louis opierał się rękami o łóżko nachylając się do mojej osoby. Zmarszczyłam noc czując dziwny zapach. Doskonale wiedziałam co to za zapach.
- Louis od kiedy palisz?- spytałam. Miałam nadzieje usłyszeć że to tylko Zayn.

- Od jakiegoś czasu.- szepnął. Nic o tym nie wiedziałam. Wyciągnęłam rękę spod koca i przejechałam ręką po jego policzku. Jego zarost kuł moje palce. Przeszedł mnie zimny dreszcz.- Jesteś zimny.- chłopak wpatrywał się w moje oczy.
- Czemu jeszcze nie śpisz?- spytał.
- Oglądałam fajny film, ale jakiś bezczelny człowiek mi go wyłączył.– uśmiechnął się.
- Nie wiedziałem że przez zamknięte oczy coś widzisz. Będę wiedział na przyszłość.- Lou położył się obok mnie, a następnie mocno do siebie przytulił. Przykryłam go kocem.
- Zimno.- szepnęłam. Jego ciało ziębiło moje. W jego odpowiedzi usłyszałam chichot.
- A powinienem cię rozgrzać?- spytał i uniósł jedną brew. Uderzyłam go pięścią w tors. Przygryzłam dolną wargę. Oparłam głowę na jego piersi.
- Louis, twoje ubrania śmierdzą.- szepnęłam. Usłyszałam kolejny chichot.
- Wolisz żebym je ściągnął?- kolejny raz go uderzyłam, ale tym razem też się zaśmiałam. Gdy przestaliśmy się śmiać zapanowała pomiędzy nami cisza.- Kocham cię.- wyszeptał do mojego ucha.
- Aww Louis Tomlinson mnie kocha.- Lou pocałował moje czoło.- Loui wiesz że nadal śmierdzisz?- dla kogoś kto nie pali ten smród nie jest niczym przyjemnym.

………………………………………………………………………...........


Z tą Vicky miało być inaczej, ale podsunęliście fajny pomysł. Musiałam go wykorzystać. ;P Dodawajcie się do obserwatorów bloga. ;> Coraz bliżej 50 rozdziału. ;D

CZYTASZ = KOMENTARZ = MOTYWACJA

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 47

*Następnego dnia*

- I co teraz robimy, Lou?- spytałam jedząc kolejną truskawkę.
- A na co masz ochotę?- na co ja mogę mieć ochotę?
- Chodźmy na spacer.- pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy. Louis pokiwał głową.
- Może być.- uśmiechnął się. Wstałam z krzesła, zostawiając truskawki same. Oboje poszliśmy spacerkiem do parku. Znowu mogłam się cieszyć pięknym widokiem Louisa.- O czym właściwie rozmawiałaś w szpitalu z moją mamą?- spytał niespodziewanie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Babskie sprawy.- nie chciałam mu o tym opowiadać. Jakoś wolałam sobie darować szczegóły. Pomiędzy nami zapanowała cisza. Szliśmy nie odzywając się do siebie.- Louis, mam pytanie.- spojrzałam na chłopaka.
- Jakie?- ciężko westchnęłam.
- Będziesz mi już ufał, prawda?- zapytałam. Oboje się zatrzymaliśmy. Lou stanął na przeciwko mnie, dokładnie skanując moją twarz.- Związek polega na zaufaniu. Jeżeli w naszym tego nie będzie, to nic z tego nie będzie.- brunet wyciągnął do mnie ręce i mocno do siebie przytulił.
- Przepraszam.- wyszeptał mi do ucha.- Ufam ci, pod warunkiem że będziesz mówiła mi prawdę.- odchylił się do tyłu i spojrzał w moje oczy.
- Wiem że źle zrobiłam. Nie powinnam cie okłamywać, ale nie chciałam żebyś się denerwował. Teraz tego żałuję.- westchnęłam. Louis pocałował mnie i ruszyliśmy przed siebie. Usiedliśmy na jednej z ławek. Tomlinson objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie.- Kocham cię.- szepnął mi do ucha. Usłyszałam dzwoniący telefon Louisa. Chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i spojrzał na wyświetlacz.- Wybacz, ale muszę odebrać.- powiadomił mnie i odszedł. Jakby nie mógł odebrać przy mnie. To frustrujące. Jeszcze chwile temu rozmawialiśmy o zaufaniu i mówieniu sobie prawdy. Zresztą niech robi co chce. Czekałam chwile póki Lou łaskawie do mnie wróci. Gdy przyszedł zauważył grymas na mojej twarzy.
- Kto to?- spytałam gdy usiadł obok mnie. Pocałował mój policzek za nim odpowiedział.
- Stara znajoma. Wpadliśmy na siebie kiedy byłem w Doncaster. Jej imię i tak ci nic nie powie.- odpowiedział na moje pytanie.- Masz ochotę na lody?- spytał zmieniając temat. Westchnęłam.
- Jasne.- odpowiedziałam, a chłopak od razu wstał z ławki i poszedł po lody dla nas. Zaczęłam bawić się palcami. Patrzyłam na swoje ręce jakby były interesującą grą. Kim była ta jego znajoma? Czy byłam o nią zazdrosna? Troszkę. W końcu to mój Louis Tomlinson.
- Co ci się stało w nogę?- zapytał znajomy głos.
- Wpadłam pod auto i ją złamałam.- odpowiedziałam zanim zdałam sobie sprawę z kim właśnie rozmawiam. Gwałtownie podniosłam głowę do góry. Stał przede mną Diego. Górował nade mną swoim wzrostem. Jego chłodny uśmiech jak zwykle widniał na jego ustach. Skrzywiłam się.- Chyba ktoś nam ostatnio przerwał rozmowę.- miał na myśli Harryego.
- Zostaw mnie w spokoju.- zażądałam, ale zamiast tego usłyszałam jego śmiech. Chciał coś powiedzieć, ale został popchnięty w bok przez Louisa. Stali kawałek od ławki. Tomlinson przywalił Eltonowi w twarz pięścią. Chłopak chwycił się za policzek. W tym samym czasie Lou zadał mu kolejny cios. Tym razem kolanem w brzuch. Diego zgiął się na pół.
- Pożałujesz tego.- wybełkotał Diego. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam Louisa tak wściekłego. Kolejny raz uderzył Diega. Wszystko działo się tak szybko, że Elton po chwili leżał na ziemi, a Louis okładał go pięściami.
- Już dawno ci się to należało skurwielu!- warknął Lou.- Za wszystko co jej zrobiłeś! Powinienem cię teraz zabić jak psa!- Diego zrzucił z siebie Tomlinsona i przywalił mu pięścią w twarz.
- Zamknij się!- wysyczał. Znowu zaczęli się szarpać. Szybko zerwałam się z ławki.
- Przestańcie!- próbowałam jakoś ich rozdzielić. Szarpałam Diega by zszedł z Louisa. W końcu Louis znowu przywalił Diegowi. Zaczęła mu lecieć krew z nosa. Chwyciłam ramię Lou.- Zostaw go!- krzyczałam. Louis wpadł w taki szał, że czułam że naprawdę go zabije. Zaczęłam płakać. Louis wymierzał mu kolejne ciosy.- Lou, proszę.- wyjąkałam nadal go szarpiąc. Dopiero teraz gdy zauważył że płaczę zostawił Diega. Wstał z ziemi i do mnie podszedł. Elton zaczął zbierać się z betonu.
- Zapłacisz mi za to!- syknął na odchodne Elton. Całą drogę do domu nie odzywałam się do Louisa. Gdy dotarliśmy do domu, od razu poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z zamrażarki lód i zawinęłam go w ścierkę. Louis stał oparty o blat. Stanęłam przed nim. Ciężko westchnęłam. Przyłożyłam ścierkę z lodem do oka Louisa. Syknął gdy poczuł zimno.
- Dobrze ci tak.- szepnęłam. Chłopak zmroził mnie wzrokiem.
- O co ci chodzi?!- podniósł głos.
- Mogłeś go zabić!- krzyknęłam z wyrzutem.
- I dobrze. Poco się nim przejmujesz?
- Jesteś idiotą, Louis. Gdybyś go zabił poszedłbyś do więzienia, rozumiesz? Może nawet już nigdy byś z niego nie wyszedł.- przypomniałam sobie jak groźnie Lou wyglądał bijąc Diega. Wpadł w taki nie opanowany szał, że naprawdę się bałam.
- No to byś mnie odwiedzała w więzieniu.- westchnął.
- Nigdy bym ci nie odwiedził.- szepnęłam. Louis słysząc to zaczął się śmiać.
- Na pewno?- spytał całując moje usta. Zrobił to tak namiętnie, że kolana się pode mną ugięły. Jak on to robi? W chwile doprowadza mnie do obłędu. Moja złość na niego od razu minęła. Nigdy nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Loui podniósł mnie i posadził na blacie. Położył swoje ręce na moich udach i wpatrywał się w moje oczy.
- Może podbić ci drugie oko?- spytałam wpatrując się w zaczerwienienie dookoła jego oka. Uśmiechnął się i drugi raz mnie pocałował.
- Aż tak źle?- uniósł jedną brew. Pokiwałam głową.
- Jutro będziesz na okładkach wszystkich czasopism. Louis Tomlinson wdał się w bójkę z nieznanym chłopakiem. O co poszło?- wyrecytowałam.
- Mam gdzieś te żałosne media. Niech mają sensację.- westchnęłam. Chłopak odszedł ode mnie i szedł w kierunku lodówki.
- Nie wiedziałam że z ciebie taki macho.- bąknęłam pod nosem, myślałam że nie usłyszy. No cóż myliłam się. Lou słysząc moją uwagę odwrócił się na pięcie i podszedł do blatu. Wziął mnie na ręce. Co on chciał zrobić? Trzymając mnie na rękach poszedł do salonu. Położył mnie na sofie i nachylił się nade mną.
- Coś mówiłaś, kochanie?- spytał kpiąco się uśmiechając. Pokręciłam głową. Tommo uniósł jedna brew do góry.
- Wydaje mi się że jednak było inaczej.- Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i łapczywie mnie pocałował.- Och ta twoja odwaga.- powiedział, po czym się zaśmiał.
- Powiedziałam tylko że nie wiedziałam że jesteś taki macho.- powiedziałam pewnie siebie. Brunet zrobił poważną minę.
- Nie wiedziałaś o tym?- spytał zdziwionym głosem, po czym znowu łapczywie mnie pocałował.
- Chyba szedłeś po coś do lodówki.- przypomniałam mu. Kolejny raz nachylił się by mnie pocałować. Tym razem zrobił to bardziej delikatnie. Niestety przerwał nam telefon Lou. Przeklinałam w myślach. Czyżby znowu jego znajoma? Chyba tak,b o zrobił przepraszająca minę i poszedł do kuchni odebrać. Westchnęłam. Robię się zazdrosna. Nawet bardziej niż trochę. Kim jest ta jego cała znajoma? Rozległo się pukanie do drzwi. Zanim wstałam z kanapy Louis był już przy drzwiach. Nadal rozmawiał przez telefon. Po chwili do salonu weszli chłopaki. Ucieszyłam się na ich widok. Usiedli obok mnie na sofie.
- Holly nie obraź się, ale czy ty bijesz Louisa?- spytał zdziwiony Zayn. Przechyliłam głowę na bok i spojrzałam na chłopaka.
- Uważaj żebym zaraz ciebie nie walnęła.- pogroziłam mu.- Louis wdał się w małą bójkę.- wyjaśniłam w skrócie. Chłopaki wymienili się spojrzeniami.
- Z kim on tam gada?- zapytał Harry. Westchnęłam.
- Z jakąś starą znajomą.- powiedziałam z ironią w glosie. Chłopaki kolejny raz na siebie spojrzeli. Tomlinson w końcu zaszczycił nas swoją obecnością. Wszedł do pokoju i przywitał się z chłopakami.
- Louis, czy ty prowadzisz jakieś podwójne życie?- zadał mu pytanie Loczek. Mówiąc to zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi?- Louis wydawał się zdezorientowany.
- Z kim gadałeś? Co to za ''stara znajoma''?- dochodził Styles. Byłam ciekawa odpowiedzi mojego chłopaka.
- Wpadłem w Doncaster na Vicky.- odpowiedział mu obojętnie Lou. Miał racje imię tej dziewczyny nic mi nie mówiło. Spojrzałam na Loczka. Otworzył szerzej oczy z wrażenia. Uniósł do góry jedną brew.
- Żarty sobie robisz, Louis?- spytał lekko się uśmiechając.- Więc kogo tak na prawdę spotkałeś?
- Vicky.- powtórzył nie znane mi imię. O co chodzi?- Nie żartowałem.- odpowiedział spokojnym głosem.
- Jesteś głupszy niż myślałem.- szepnął Niall.
- Może łaskawie powiedz Holly kim jest Vicky, twoja stara znajoma.- Loczek dokładnie podkreślił ostatnie dwa słowa. Zmarszczyłam czoło.
- Louis, możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?
- Vicky to moja była dziewczyna.- odpowiedział spokojnym głosem. Zmarszczyłam czoło.
- Nie mogłeś mi tego od razu powiedzieć, prawda?- zapytałam z pretensjami. Ciężko westchnął.
- Obawiałem się właśnie takiej reakcji z twojej strony.- skrzywił się.

~~~~*~~~~

No i macie rozdział. ;P Dodawajcie się do obserwatorów! Wchodźcie na inne moje blogi!

KOMENTUJCIE!!!